Nałogi - pragnienie ucieczki
Temat wzmożonej senności prowadzi nasze rozważania bezpośrednio do nałogów, gdyż i w tym przypadku problemem centralnym jest ucieczka.
Wszyscy nałogowcy czegoś szukają, ale zbyt szybko zaprzestają poszukiwań i zadowalają się środkiem zastępczym. Poszukiwanie powinno zakończyć się znalezieniem.
Wszyscy wielcy bohaterowie w mitologii i literaturze czegoś poszukiwali " Odyseusz, Don Kichot, Parsival, Faust- i nie ustawali w swych poszukiwaniach, dopóki nie znaleźli. Poszukiwania narażały ich na niebezpieczeństwa, prowadziły przez chaos, rozpacz i ciemność. Gdy jednak znaleźli to, czego szukali, wszystkie poniesione trudy wydawały się niczym wobec efektu.
Każdy człowiek jest tułaczem, który w swej tułaczce przybija do najbardziej osobliwych brzegów duszy - nie powinien jednak nigdzie zakotwiczyć na stałe, lecz dalej szukać, aż znajdzie.
Kogo jednak odstraszają próby i niebezpieczeństwa, trudy i bezdroża, staje się człowiekiem uzależnionym. Dokonuje projekcji celu swych poszukiwań na coś, co po drodze już znalazł, i kończy poszukiwania. Wchłania swój cel zastępczy, ale nie czuje się syty.
Usiłuje więc uciszyć głód wciąż nowymi porcjami "tego samego" pożywienia zastępczego, nie zauważając przy tym, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Staje się uzależniony, ale nie przyznaje się, że pomylił cel i że powinien kontynuować poszukiwania.
W miejscu zatrzymuje go strach, wygodnictwo i zaślepienie. Każde zatrzymanie się w drodze może uzależnić. Zewsząd słychać głosy syren pragnących zatrzymać wędrowca - uzależnić go.
Różne są formy uzależnienia.
Powodują je pieniądze, władza, sława, posiadanie, wpływy, wiedza, przyjemności, jedzenie, picie, asceza, wyobrażenia religijne, narkotyki. Cokolwiek by to było, wszystko ma swoje uzasadnienie jako forma doświadczenia i wszystko może stać się środkiem powodującym uzależnienie, jeśli nie potrafimy się od tego oderwać.
Nałóg to przejaw tchórzostwa przed nowymi doświadczeniami. Ten, kto pojmuje swe życie jako podróż i wciąż jest w drodze, nie jest uzależniony, lecz poszukujący.
Aby tego doświadczyć, trzeba jednak uznać się za człowieka bezdomnego. Kto wierzy w przywiązanie, już jest uzależniony.
Wszyscy mamy swoje środki uzależniające, które odurzają naszą duszę. Nie środek jednak stanowi problem, lecz nasze wygodnictwo.
Środek uzależniający ujawnia co najwyżej to, za czym dany człowiek tęskni. Nasze spojrzenie będzie nieco jednostronne, gdy pominiemy w rozważaniach środki akceptowane powszechnie (bogactwo, pracowitość, sukces, wiedza itp.). Tutaj scharakteryzujemy jednak tylko te, które uchodzą powszechnie za patologiczne.
Wilczy apetyt
Życie to uczenie się. Uczenie to integrowanie i przyjmowanie do świadomości - zasad odczuwanych dotychczas jako pozostające na zewnątrz ja. Ciągłe wchłanianie nowego prowadzi do poszerzania świadomości.
Można "strawę duchową" zastąpić "strawą materialną", a to z kolei prowadzi do "poszerzenia ciała".
Nie zaspokojony głód życia przerzuca się na ciało i daje o sobie znać w formie głodu. Tego głodu jednak zaspokoić się nie da, gdyż pustki wewnętrznej nie sposób zapełnić pożywieniem.
Miłość to otwieranie się i przyjmowanie. Osoba cierpiąca na żarłoczność przeżywa miłość tylko na poziomie ciała, gdyż nie jest w stanie uczynić tego w swej świadomości. Tęskni za miłością, ale nie otwiera granic swego ja, lecz tylko swoje usta, i pożera, co się da. Rezultat - "otyłość na pocieszenie". Cierpiący na wilczy apetyt poszukuje miłości, potwierdzenia, uznania - niestety na niewłaściwej płaszczyźnie.
To byłoby na tyle. To artykuł z moich poszukiwań. Na tym nie kończę bo nie kręci mnie "otyłość na pocieszenie".
A na zakończenie przypowieść:
Puste słowa
- Czego szukasz? - zapytał Mistrz uczonego, który przyszedł do
niego z prośbą o kierownictwo duchowe.
- Szukam życia - brzmiała odpowiedź.
Mistrz odrzekł:
- Jeśli chcesz żyć, słowa muszą umrzeć.
Poproszony później o wyjaśnienie, powiedział:
- Czujesz się zagubiony i bezradny, bo przebywasz w świecie słów.
Karmisz się słowami, zadowalasz się nimi, a w rzeczywistości ich nie potrzebujesz lecz samej rzeczy.
Jadłospisem nie zaspokoisz głodu. Żadne sformułowanie nie ugasi twego pragnienia.
grazia66
24 marca 2012, 20:30HEJ co tam Mieciu u ciebie ??? mam nadzieję że wszystko OK ;)
baja1953
24 marca 2012, 09:30Cześć, Mieciu..Weszłam rano na pocztę...a tutaj...niespodzianka;)) Dziękuję, uśmiałam się zdrowo...Wierzę, że oglądając taki show na żywo można się popłakać ze śmiechu...:) Buźka;))
ewkada
24 marca 2012, 09:24Witam !!! Mieciu !! Żymloki przypominają kiełbasę.Zrobione są z mięsa,podrobów, bułki i przypraw. Pozdrawiam i życzę udanego weekendziku.Ewa
Karampuk
24 marca 2012, 07:18miłego weekendu
mimi69
23 marca 2012, 12:19Dzięki Mieciu za "komplimenty" :))
sdorota2007
22 marca 2012, 22:02Witaj Kochana Mieciu. Coś w tym jest, że człowiek może jeść i jeść a nie czuje się syty.. Ja ciągle szukam swojego miejsca na Ziemi, tułam się od punktu A do B, B do C i cały czas wierzę, że znajdę to czego szukam :-) Pozdrowienia i buziaczki :*:*:*
ewkada
22 marca 2012, 17:09Witam !!! Mieciu Twoje frytki to cud - miód !!!! Dziękuję Ci za przepsik .Pozdrawiam.Ewa
wiosna1956
21 marca 2012, 15:28słodyczy tera nie kupuję , JESTEM NA ODWYKU i myślę że wyzwolę sie z tego nałogu !!!!!!?????????? buziaki!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
barbara.nowowiejska
21 marca 2012, 15:20Dziękuję za ten tekst... To prawda, karmię ciało zamiast ducha... Ale uswiadomienie sobie tego to już połowa sukcesu, prawda?
baja1953
21 marca 2012, 14:50Wyschły Ci źródełka, to wiesz, o czym piszę...Teraz zamiast 28 godzin na "moim" kursie dostałam 8...a następny kurs dopiero w maju, jak dobrze pójdzie...Faktycznie będą to kieszonkowe, a nie urlopowe pieniądze...Cieszmy się tym, co mamy;))
renianh
20 marca 2012, 21:39A ja sie przywiązuje ,wole być uzależniona niż bezdomna.Lubie stałość.
grazia66
20 marca 2012, 20:31HEJ jak zwykle Mieciu piszesz prawdziwie ;) a od czasu do czasu nas rozweselasz, jak w poprzednim swoim wpisie o wykorzystywaniu kończyn górnych przez obie płcie :)))))
baja1953
20 marca 2012, 12:38Mieciu, ja tez kupuję słodycze, ale... po pierwsze najczęściej zjadam je już po drodze, albo po drugie, zjadam je natychmiast po przyniesieniu do domu... Słodycze w moim domu się nie uchowają....Z wiadomych względów kupuję je rzadko i niewiele...I to mnie jakoś tam chroni.... Cmok:))
Sonia58
20 marca 2012, 09:06Trochę rozwiałaś moje życiowe wątpliwości.....Bardzo Ci dziękuję za tekst.....Gdzie takie piszą.....? Mam naturę trudną bo ciągle się waham....ważę.....i trudno mi podjąc decyzję. Może dlatego, że urodziłam się pod znakiem Wagi. Proszę o więcej .....
mada2307
19 marca 2012, 14:38troochę mi nie pasuje, bo ja głód życia odczuwam, ciągle gdzieś pędzę i chcę jeszcze i jeszcze... ale to wcale mnie nie chroni przed głodem tym fizycznym, po prostu chcę jeść!!!!
nata89
19 marca 2012, 13:36a ja wlaśnie u siebie wrzuciałam artykuł o uzależnieniu od słodyczy ;)
SYLWIULA.sylwia
19 marca 2012, 12:13Tak tak ja też za duzo gadam....
kasia8147
19 marca 2012, 12:00chilipapryka
19 marca 2012, 11:51taaaa wolna głowa to podstawa... Teraz pójdzie jak z płatka i na zawsze:) Wczoraj czytałam stara prase i znalazlam wywiad z psychologiem zajmującym się obżartuchami. Powiedziała swietną rzecz- ten kto troszczy się o siebie, ma do siebie szacunek -łatwiej schudnie, bo nie bedzie traktował diety jako zakazów i nakazów (męczy co nie?) a będzie myslał w kategoriach- wybieram to co zdrowe i mi służy. Bo jedzenie to okazywanie miłości samemu sobie:)
ewkada
19 marca 2012, 11:18Witam !!! Jeśli chcesz żyć, słowa muszą umrzeć.Słowa skierowane do mnie.Dziękuję Mieciu za przypomnienie.Pozdrawiam.Ewa