I minął kolejny dzień z dietą, bez problemu daję radę, chociaż sałatka oliwkowa jak na mój gust dziwna, ale co tam ;-)) Zasuwam równo : 1 godzina i 4 minuty dość szybkiego marszu z moimi pieskami - tj 4,7 km ( oczywiście konieczne były przerwy na podlanie krzaczków i drzewek oraz niuchanie), ale i tak chyba nieźle mi poszło, potem orbitrek 15 min i wieczorem trening. Czuję, że żyję. Chciałam podejrzeć przed sobotą potencjalne sukcesy i stanęłam na wadze, ale sklęsła... chyba padły baterie... Zainteresuję się tym jutro. Woda, potrzebuję dużo wody, wody i wody. Zawsze piłam dużo, teraz jeszcze więcej. Cieszę się, że moi znajomi walczący też się nie dają, odpisują na listy, to bardzo podnosi na duchu. Za oknem w Gdańsku prawie wiosna, ptaki śpiewają, dość ciepło.. Mam wrażenie, że wszystko dookoła mnie i wraz ze mną cieszy się życiem.
PO PROSTU SUPCIO