Ostatnio Was co nieco zaniedbuję, więc postanowiłam napisać bardziej treściwą notkę niż wczoraj, a nie jakieś entuzjastyczne, amerykańskie zrywy :D
Na początek dzisiejszy jadłospis:
śniadanie: płatki ryżowe z mlekiem i wiórkami czekolady; banan
II śniadanie: brak*
obiad: kasza jaglana ze śliwkami
[podwieczorek: wellness
kolacja: ??... <zastanawiam się nad bułką z czymś, ale czy warto spieprzyć tak dobrze zapowiadający się dzień?... trza wymyślić coś bardziej dietetycznego... po namyśle:> sałatka z: marchewki, jabłka, śliwek kalifornijskich z jogurtem naturalnym <jestem boska xD>]
To tyle jeśli chodzi o jadłospis. Jestem zmotywowana, bo dobrze mi dzisiaj idzie i waga też spadła: 54,9. Cieszę się :) Fajnie jest widzieć tą 4 z prawej :) Bo nawet 5 jest imponujące ;)
Pewnie się zastanawiacie dlaczego ta notka ma taki a nie inny tytuł. Już tłumaczę :P
Byłam dzisiaj u fryzjera. Jednak dlatego, że byłam z Aśką, a ona musiała później jechać do Krakowa na konkretną godzinę, to okazało się, że dla mnie trochę nie ma czasu. Dlatego pani fryzjerka skróciła mnie na prosto (nie doszukujcie się innych znaczeń niż ścinanie włosów, bo będzie ich za dużo... xD) o 2cm i pędem Aśka mnie odwiozła do domu a potem pojechała śmigiem migiem do Krakowa.
Wkurzona byłam o tyle, że chciałam coś zmienić, a żadnej zmiany nie było. Nawet nie było czasu, żeby fryzjerka mi umyła włosy, więc wyglądałam po prostu jak niebożę, co jest dołujące jak się wychodzi od fryzjera, prawda? Powinno się wtedy wyglądać olśniewająco PRZECIEŻ.
No więc przyjechałam do domu. Rozczesałam te włosy. Nie wyglądały lepiej.
Tutaj należy się wyjaśnienie: mam podatne włosy, więc każdej fryzjerki w zasięgu wzroku pytam co zrobić, żeby się kręciły i zawsze otrzymuję tą samą odpowiedź: wilgotne włosy + pianka = cudowne loczki które na pewno mi się spodobają.
Dlatego wkurzyłam się, zmoczyłam trochę włosy (żeby wilgotne były), nałożyłam piankę, prostuję się. Patrzę w lustro.
DO DUPY!!! Mam po bokach nieregularne, niewiadomokiedymającewyschnąć fale, a przy głowie oklapnięte zupełnie jakbym je zagłaskała.
Wkurzyłam się po raz kolejny. Wypieprzyłam dwie pianki do śmieci (czekały na renesans, ale się go nie doczekały), włożyłam głowę pod wodę. Umyłam włosy najzwyklejszym szamponem do każdych włosów z pokrzywą i cytryną (oriflame oczywiście**), wysuszyłam ręcznikiem, spryskałam najzwyklejszą odżywką do codziennego używania i do każdych włosów, wysuszyłam mając przez 90% czasu głowę w dół i cały czas je rozczesując ręką a ze 2 razy rzadkim grzebieniem.
Wysuszyłam, wyprostowałam się...
VOILA!!! <czy jak to się tam pisze>
Są lśniące, puszyste, miękkie i mają w cholerę objętości!
MOJE WNIOSKI:
1. JEŚLI NIE CZUJESZ SIĘ DOCENIONA NIKT CIĘ NIE DOCENI
2. KOBIETA POWINNA BYĆ NATURALNA ALBO MIEĆ GENIALNY POMYSŁ NA SIEBIE
3. NIGDY NIE WIERZCIE W EFEKT KTÓRY WIDZICIE JAK WYCHODZICIE OD FRYZJERA
4. NAJPROSTSZE METODY SĄ NAJLEPSZE
To chyba tyle moich wniosków :P Mam nadzieję, że moja historia okaże się przydatna :D
A teraz idę coś zjeść, bo już jestem porządnie głodna :)
Na koniec kilka motywacji ;)
Pa, moje chudziaki :*
* ze względu na to, że śniadanie zjadłam o 10 a potem poszłam pomagać mamie z warzywnikiem i jakoś zapomniałam o jedzeniu... - dobry znak :D
** jakby ktoś jeszcze nie wiedział, pół mojej rodziny tam pracuje :P
mamuska16072008
25 kwietnia 2013, 16:23ojj u mnie tez ciezko ostatnio. ale widze,ze waga fajnie Ci leci wiec super;o0 menu tez extra;0 co do fryzjera jestem tego samego zdania, szkoda ze tak to u Ciebie wyszlo...
Julia551
23 kwietnia 2013, 22:18Ostatnie zdj naprawdę motywuje!;)