Jak widać z tytułu notki z moich postanowień wyszły nici, chociaż byłam w pewnym momencie blisko. Tylko ja jak zobaczę na wadze 54, to czuję się królem świata i że już nic nie muszę robić, więc zaczynam się nażerać i wracam na 55.
Muszę z tym skończyć i zacząć myśleć o 53, 52... Trzeba wreszcie schudnąć, no do cholery. Od zeszłego lata schudłam marne 5,5 kg i dalej nie mogę ruszyć... Fakt, że to już jest sukcesem, że udaje mi się to utrzymać, bo to świadczy o tym, że mi się uda w końcu, ale cholera, do moich wakacji nad morzem zostały niecałe 4 miesiące i jeśli będę chudła w TYM tempie, to...
Nic nie schudnę.
Ale jestem w miarę zmotywowana, bo ważę nie tak dużo w sumie. 55,3 - przynajmniej na wadze Arka.
NIE PODDAM SIĘ I BĘDĘ WALCZYĆ DOPÓKI NIE ZOBACZĘ NA WADZE RÓWNYCH 50!!!!
No i tyle :)
Papa :*
mamuska16072008
2 maja 2013, 15:54oj z ta waga.. ale waznem, ze wiesz dzie popelnias zblad i co robisz nie tak, teraz juz bedzie napewno o wiele lepiej;) trzymam kciuki,zebys przepedzila gdzie pieprz rosnie to 54 w koncu:)