Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem absolwentką szkoły muzycznej i wybieram się na studia muzyczne. Moimi zainteresowaniami są: muzyka klasyczna, robótki ręczne, i takie baristyczne rzeczy jak drinki czy kawa :) Co mnie skłoniło do odchudzania? Właściwie można powiedzieć, że całe życie się odchudzam. Jest to nieodłączna część mojego życia :P Ostatnio przypomniałam sobie jak w podstawówce narysowałam w Paincie obrazek z grubą kobietą która nie mieści się w bluzkę, dlatego ta jej nie zakrywa brzucha, i w obcisłych spodniach. Na bluzce, albo gdzieś z boku tego obrazka napisałam wtedy: 41kg...

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11240
Komentarzy: 167
Założony: 22 stycznia 2013
Ostatni wpis: 16 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
sosenka93

kobieta, 31 lat, Kraków

160 cm, 57.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG 50 KG !!!!!!!!!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 września 2014 , Komentarze (1)

Witajcie!

U mnie z wagą średnio, ale jeśli chodzi o wygląd, myślę, że robię postępy. Na wymiarach co prawda również tego nie widać niestety, ale cóż. Powiedziało się A, trza powiedzieć i B. 

Tak naprawdę myślę Moi Drodzy, że ta moja motywacja do ćwiczeń z Chodakowską wynika z tego, że wreszcie zrozumiałam, że żeby mieć wymarzoną figurę trzeba ciężko ćwiczyć. Dotąd było tak, że bałam się ćwiczyć wieczorem, żeby nie być napakowana, a rano mi się nie chciało. 

Chciałabym rano biegać, a wieczorem Chodakowską, ale nie wiem czy to w ogóle realne... Może wrócę do Mel B rano. 

Albo ten film wygląda obiecująco:  

Chcę jakieś cardio dlatego, że Arek powiedział mi, że rano powinno być. 

Na koniec tej krótkiej notki polecam wam też stronkę fitness.sport.pl, jest całkiem fajna. W ogóle warto po ćwiczeniach zrobić sobie taki wieczorem wiedzy na temat odchudzania :) To motywuje. 

Dobra, lecę Pysiaczki.

:*

10 września 2014 , Komentarze (1)

Mały, to chyba MAŁO powiedziane, ale to tak w ramach usprawiedliwienia się :P

Odpoczynek ten miał miejsce od soboty do wtorku! Tzn. nie, żebym wpieprzała non-stop chipsy, fryty, piwsko i ciasta, ale była raz pizza, dość tłuste obiady, na szczęście śniadania i kolacje nadrabiały, no i cały czas ćwiczę Chodakowską, więc nie przytyłam za dużo, do 57,4. 

Jutro albo pojutrze zapiszę wagę i się zmierzę. Raczej pojutrze, bo może wtedy z powrotem zejdę do 56. Niech będzie sobie ta 9 z prawe, ale 6 z lewej... :D <a raczej w środku :P>

Nooo, i w sumie to by było na tyle. Przepraszam, że nie wchodzę na wasze blogi, ale na razie mi się... NIE CHCE. Może zrobię to dzisiaj wieczorem, bo za dużo nie mam do roboty. Chociaż wiadomo jak to jest; jakbym chciała, to bym coś znalazła, ale ogarnianie ogrodu mnie nie rajcuje odkąd mama stwierdziła, że: 1. "i tak sobie nie poradzę", a po 2. "jest już wszystko tak zarośnięte, że niewiele da się uratować". Aśka mówi, żebym to olała, ale mnie ten ogród strasznie przytłacza. Mama tyle w to roboty włożyła, tyle rabat, tyle kasy w te kwiaty, a ja nawet nie wiem jak się ich pozbyć, a co dopiero pielęgnować...

W sumie cieszę się, że się tak trochę mogę tu wygadać. 

Buziaki, i powodzenia! Trzymajmy się mocno :)

3 września 2014 , Komentarze (1)

Cześć!

Na wadze 57,3, całkiem nieźle. Zaczęłam już zadowalać się właściwie każdą wagą poniżej 58. W sumie najważniejszy jest wygląd, nie? No więc z mojego wyglądu zaczynam być zadowolona.

Tzn. wiecie, ja tak naprawdę nigdy nie narzekałam na swoją figurę. Tylko, że po prostu chciałam, żeby była ładniejsza :) Mówię to bez ogródek i wiem, że niektórzy z Was mogą się poczuć urażeni, ale nic na to nie poradzę. To jest sprawa tego typu: jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Ja w życiu starałam się, żeby nie przytyć za bardzo, a teraz ciężko ćwiczę, ciężej, niż moje przyjaciółki, które mają niedowagę! Jednak podobno 

SZCZUPŁE DZIEWCZYNY WYGLĄDAJĄ DOBRZE W UBRANIACH, A WYSPORTOWANE NAGO!! xD

Bardzo mi się ten tekst podoba.

Zanim zrobię podsumowanie miesiąca sierpnia, napiszę co tam u mnie w rodzince.

Arek i ja planujemy ślub jak najszybciej, prawdopodobnie w zimę przyszłego roku, żeby nie być za blisko mojej przyjaciółki, która ma we wrześniu, no i sali w sezonie też już nie uświadczysz. 

Moi rodzice natomiast... Mama się wyprowadziła i żyje z kochankiem, ja z siostrą i tatą w naszym domu. Czasami jest mi ciężko, ale przyzwyczajam się. W końcu to już chyba 3 tygodnie mija. My mamy domek na wsi, więc wszystko teraz znajduje się na naszej głowie, a w sumie najbardziej na mojej, bo na Aśce tak naprawdę średnio można polegać, taka jest prawda. Ona ma zmiany nastrojów, wiele rzeczy nie rozumie też. Brzmi to trochę jakbym to ja była starszą siostrą, ale nie, jestem 17 miesięcy młodsza. I tak, może ostatnio trochę robię z siebie bohaterkę tak naprawdę. Ale musi być jedna osoba, która to wszystko pociągnie na przód, a ojciec na niczym się nie zna, a Aśka jest pierdołą. Więc zostaję ja. Walkower. Tzn. nie, nie walkower, bo przecież  mogłabym być jeszcze większą pierdołą i wtedy musiałaby się ogarnianiem domu zająć Aśka. Wiecie, mi chodzi o rachunki na przykład, no i ogród, ogród. Przecież tego jest tyle, że szkoda gadać nawet.

Właśnie dzisiaj zamierzam się do niego zabrać.

Tyle o mojej fantastycznej rodzince. 

PODSUMOWANIE MIESIĄCA SIERPIEŃ 2014

Może się wydawać, że nic nie osiągnęłam. No bo gdzie te centymetry, gdzie te kilogramy? 

Jednak moje osiągnięcia siedzą tutaj! <puka się w głowę>

1. Zdałam sobie sprawę, że nie jest ważne ILE jemy, tylko CO jemy. Dlatego też już nigdy więcej nie będę się głodować, bo wiem, że jak długo bym nie wytrzymała, prędzej czy później pojawi się efekt jojo. 

2. Przekonałam się, że ćwiczenia fizyczne są BARDZO WAŻNE. Czy to rano, czy wieczorem, czy i wtedy i wtedy, trzeba poćwiczyć, bo... BO TAK! Bo to kształtuje naszą sylwetkę, to jest połowa sukcesu! Ćwiczenia pomagają utrzymać wagę, co zauważyłam na własnym przykładzie, bo jakbym nie ćwiczyła, to na pewno mój organizm byłby mniej odporny na słodycze i inne wykroczenia pozadietowe (np ostatnio: szarlotka, ciasto czekoladowe, chipsy no i wczoraj kromki z chlebem i masłem...). 

3. Staram się motywować do ćwiczenia nawet jak mi się totalnie nie chce. Bo wiem, że nawet jak mi się totalnie nie chce, to podczas treningu zmotywuję się i dam z siebie dużo. A jak dam z siebie dużo, to nie pójdzie to w las. ŻEBY WYGLĄDAĆ JAK KOCIAK, TRZEBA NAJPIERW NAPOCIĆ SIĘ JAK ŚWINIA!!!!

4. Wiem już, że waga nie jest najważniejsza. Liczy się moje ciało! Postanowiłam się ważyć i mierzyć, a poza tym co jakiś czas mierzyć ciuchy w które chcę się zmieścić. Ale nie przejmuję się już tak tym, że z dnia na dzień nie zobaczę efektów na wadze. ZOBACZĘ JE PÓŹNIEJ! I tyle! Kusi mnie co prawda, żeby ważyć się codziennie, ale staram się tego nie robić, bo wiem, że dieta+ćwiczenia nie zadziałają w jeden dzień. 

Tyle ode mnie, moi drodzy. Wieczorem "powchodzę" na wasze pamiętniki, obiecuję! :)

Papa, życzę Wam owocnych wysiłków!

PS czy ktoś się orientuje czemu nie mogę powiększać czcionki i dodawać obrazków??

27 sierpnia 2014 , Komentarze (2)

Cześć!

Żeby Was zaskoczyć: wcale nie pisałam tyle dlatego, że się poddałam. Nie pisałam, bo mi się średnio chciało... :P

Dni SB nie liczę, bo w sumie zamiast diety South Beach przerzuciłam się teraz na zdrowe odżywianie po prostu, czyli: nie ma smażenia, tłuszczu (w dużych ilościach), chleba, ziemniaków, tłustych mięs, słodyczy, pszennej mąki, itd. 

Może trochę za mało piję. 

Raz mam dzień lepszy, raz gorszy. Staram się jak najczęściej ćwiczyć, wychodzi mi to jakieś 4 razy na tydzień w sumie, bo w zeszłym tygodniu miałam okres, no i wiecie jak to jest...

Jutro ważenie! Ale wiecie, chyba postanowię się ważyć raz na 4 dni, 5 to za długo. Chociaż według Chodakowskiej nie powinnam się ważyć W OGÓLE. 

Kwestia jest moje drogie tego, że faktycznie powinnam większą uwagę zwracać na to jak wyglądam a nie ile ważę. Ale mam i na to sposób! Postanowiłam sobie, że skończę się odchudzać jak będę się mieścić w dwa wybrane ciuchy, czyli spodnie, które kupiłam sobie hohoho ile temu i sukienkę którą kupiłam mniej więcej tyle samo temu. Do obu tych rzeczy powinnam wagowo schudnąć jakieś 5-6 kg, a w centymetrach nie wiem ile. 

Na tym skończę. Napiszę jutro jak z wagą, chociaż staram się nie przywiązywać do tego takiej dużej wagi. Aczkolwiek byłabym bardzo zadowolona jakby się okazało, że ważę mniej niż 57,5...

No to tyle. 

Pa, powodzenia Wam wszystkim! :* Trzymam kciuki :)

19 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Ha! Do celu. Jak zejdę do 56-ciu, to będzie dobrze. 

Sprawa ma się tak: Cud, że dzisiaj ważę ile ważę, bo przez weekend w ogóle nie trzymałam diety  i dlatego postanowiłam nie ważyć się wczoraj - tak jak powinnam - tylko dzisiaj. Wczoraj za to ostro ćwiczyłam, rano bieganie i ABS a wieczorem turbo spalanie z Ewką. 

Nie mam za dużo czasu, więc na razie tyle, mam  nadzieję, że znajdę czas (i ochotę), żeby coś napisać wieczorem. 

A waga na dzisiaj: 57,5.

Pa, Cukiereczki :* Życzę Wam powodzenia :*

12 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Witajcie! Burza chyba już przeszła.

Mam oczywiście na myśli moją własną burzę. 

Wczoraj jeszcze się buntowałam, dużo jadłam, chociaż na szczęście w miarę rzeczy, które mogę, ale np. wtrąbiłam 3 miseczki otrębów z mlekiem (0,5%), na obiad kurczaka z makaronem (pełnoziarnistym, bez tłuszczu ani mąki - juhuu!), 2 kostki czekolady, 3 KUKURYDZE... (tu faill; ja je uwielbiam) a na śniadanie dietetyczną sałatkę. I jeszcze kilka wafli ryżowych.

Ale za to wieczorem ćwiczyłam Killera Chodakowskiej, i wytrzymałam do końca! I poza tym w sumie jakieś 2 godziny pracowałam w polu, nie jakoś ciężko (wyrwałam łodygi bobu i plewiłam) ale jest to jakiś wysiłek fizyczny, poza tym upał był. 

Miałam dzisiaj rano poćwiczyć, ale stwierdziłam, że wszystkich pobudzę no i co...

Ale wieczorem poćwiczę Turbo spalanie. I muszę zacząć codziennie rano biegać. KONIECZNIE.

Więc tak jak mówię: burza minęła i biorę się dalej. 

Wieczorem podsumowanie dnia. 

Papa :* 

10 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Mam tak beznadziejny nastrój, że nie chce mi się ani dodawać notki, ani kląć. Czuję się gruba, zjadłam 40 min temu kolację a jeszcze wcześniej podjadłam makaron (nawet nie pełnoziarnisty!). Poza tym wróciłam z jednego domu żałoby i wkurzania się do drugiego domu w którym panuje przygnębienie i jest człowiek, który mnie wkurwia. Kolorowo po prostu.

Nie czuję, że w ogóle kiedykolwiek moge być szczupła, taka prawda. 

Nie ćwiczyłam nawet dzisiaj, rzygać mi się chce na to wszystko. Arek chudnie i jest cały czas najedzony a ja walczę ze sobą, ćwiczę i huj z tego. 

Widac jednak chce mi się kląć, więc może jednak stąd ucieknę póki czas. 

Pa.

9 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

[Po dokładnym obliczeniu ile jeszcze dni do 1 września, zmodyfikowałam moje dni do celu xD]

Jeśli chodzi o dzisiejszy dzień, przede wszystkim był długi! Wstałam wcześniej niż zwykle, tj. o 7:45. Ponieważ znowu jestem u rodziców Arka, nie chcę wstawać jakoś superpóźno, żeby nie okazać się jakimś totalnym leniem. Chociaż i tak trochę na to wychodzi :D tzn. przynajmniej pod tym względem, bo ogólnie mama Arka stawia mu mnie wielokrotnie za przykład jeśli chodzi o pracowitość. 

Never mind :P 

W każdym razie mogę powiedzieć, że o ćwiczeniach rano po prostu ZAPOMNIAŁAM, bo od razu wzięli mnie na przejażdżkę do pobliskiego miasteczka na zakupy i sprawunki. A jak wróciliśmy, to już mi się odechciało :P

Miałam doła w pewnym momencie, bo mama dzwoniła no i pytała co tam słychać, że myśli o nas i żebyśmy dzwoniły jak tylko będzie nam źle w jakikolwiek sposób. Ale, tak jak powiedziałam Arkowi, co mi z tego, że do niej zadzwonię? Rozpłaczę się jej do słuchawki i poproszę, żeby wróciła do domu? 

Wstyd mi trochę, wiecie? No bo jestem już dorosła i w ogóle, uważałam, że naprawdę mam grubą skórę i twardy tyłek, bo naprawdę już trochę dostałam od życia, każdy kto zna moje losy, potwierdzi Wam to, a jednak ta wyprowadzka mamy mnie bardzo wytrąciła z równowagi no i nie będę ukrywać, że wystarczy jakaś pierdoła czasami, żebym się rozpłakała. 

Ale nic. Nie ma lekko.

Dzisiejszy dzień:

Śniadanie: granulowane płatki owsiane (Biedronka wita Was xD) z mlekiem (wiejskim, wiejskim...)

Przekąska: 2 kawałki arbuza (jupiii!!)

Obiad: grillowana noga kurczaka, surówka z pomidora, ogórka i cebuli

Przekąska: znów arbuz!

Kolacja: pół kromki chleba, 2 małe kawałki wędzonego łososia, kilka kosteczek fety, 2 grube plastry mozarelli, kilka plasterków pomidora i ogórka

Wieczorem: Chodakowska skalpel (niecały, wkurzyłam się) + ABS wg. Gacki :D (który mi się podoba, nawiasem :)) 

Ważyłam się dzisiaj, 57,3. Czyli waga stoi. Ach, te momenty, kiedy waga stoi... Teraz mogłabym sobie wejść na blogi tych, którym mówiłam: "Nie poddawaj się!... Będzie lepiej!... Waga pójdzie w dół jak tylko będziesz walczyć..." I tak dalej, sratatata. A teraz wiem, jak to jest TRUDNO. CHOLERNIE TRUDNO.

Ale walczę. Nie poddaję się. Staram się, chociaż mi trudno, nie widząc prawie efektów. Bo Arek mówi, że widzi, ja NIE. 

No to tyle. Jutro rano też świata nie zawojuję, ale wieczorem może nawet spróbuję Killera Chodakowskiej...

Trzymajcie kciuki! 

:*

PS W przyszłym tygodniu 56 to MUUUUUUUUUUUSSSSSSS!!!!!!!!!

8 sierpnia 2014 , Skomentuj

Szczerze mówiąc, to nie wiem jakim cudem mam 37 dni do celu, skoro miało to być 1 września, i w czas się skapnęłam xD

Dzisiejszy dzień był do bani. Razem z Arkiem postanowiliśmy sobie zrobić Dzień Rozpusty. I poszliśmy do Burger Kinga. Na szczęście mi wziął tylko sałatkę, ale sobie wziął jakiegoś cheeseburgera i frytki i mu trochę podjadłam...

Śniadanie: niecałe pół bułki pełnoziarnistej, trochę wędzonego łososia, mały pomidor, kilka kawałków fety, łyżka pasty jajecznej

Obiad: sałatka z Burger Kinga (sałata, kurczak grillowany, pomidor, odrobina kukurydzy i dosłownie szczypta marchewki)

Kolacja: pistacje - kisiel (niestety z cukrem) - pistacje xD

No i tyle. 

Obiecuję Wam, że jutro będzie lepsze. MUSI BYĆ, jeśli chcę za tydzień ważyć 56 kg NAJWIĘCEJ. W sobotę spotykam się z przyjaciółką, bo jej chłopak ma urodziny, i MUSZĘ wyglądać CUDOWNIE! To postanowione :D

Dlatego przez następny tydzień będę...

Nie, nie będę SIEDZIEĆ. Będę ĆWICZYĆ, BIEGAĆ, PODSKAKIWAĆ, BYLE TYLKO POZBYĆ SIĘ CHOLERNEGO TŁUSZCZU!!!

I oczywiście dietka.

Może wrócę do I fazy? Albo naprzemiennie. W końcu one tak bardzo się od siebie nie różnią znowu...

Tyle ode mnie. 

TRZYMAJCIE KCIUKI. A JA ZA WAS :)

:*

8 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Muszę przyznać, że jestem bardzo zawiedziona. Tą wagą i pomiarami. Nic na to nie poradzę, bardzo mi przykro. Pewnie ważę tyle ze względu na to, że mało spałam i ze względu na wczorajsze wpadki ze słodyczami, ale i tak mnie to trochę mierzi. Przez te 5 dni od ostatniego ważenia się przytyłam 0,3 kg. Zamiast np. schudnąć pół. 

Nie mam motywacji. A raczej i tak będę walczyć dalej, bo jakoś tak nauczyłam się "pomijać" te niepowodzenia i zmuszać się do dalszego wysiłku ale spodziewałam się większych efektów. 

No ale zobaczymy. "Slow progress is better than no progress". Tylko, że ja się cofam xD

Ale dobra. Nie będę narzekać, w końcu nie jest źle. 

Mam też ochotę wrócić do biegania, wiecie? Czuję, że mam teraz tak mocne nogi jak nigdy, a bieganie na nich się głównie skrupia.

Wczorajszy dzień:

Rano: detocell Academy - Chodakowska

Śniadanie: kilka kawałków sera feta, 3 plasterki szynki, pół pomidora, pasta jajeczna z cebulką

II śniadanie: miseczka lodów (mrożone owoce + jogurt naturalny; zero cukru), kilkanaście malin

Obiad: znów gołąbki xD

Przekąska: dobre kilka ciastek...

Wieczorem: Chodakowska turbo spalanie

Kolacja: kilka kawałeczków sera feta

Miałam nadzieję, że to turbo spalanie mnie uratuje przed tym ważeniem się, ale widocznie byłam w błędzie. 

Trudno. 

Życzę Wam lepszych osiągnięć niż moje dzisiaj i trzymajcie kciuki...

:*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.