Cześć wam, tydzień nie pisałam więc pora na podsumowanie
Niestety, ten tydzień był dla mnie kiepski, wręcz ciężki. Czułam się chora, mało jadłam, wymiotowałam parę razy niemalże sama z siebie, dostałam jakiegoś rozwolnienia, apetyt też mi odszedł, ogólnie masakra...
Myślę że to wynik silnego stresu jaki przeżyłam w pon, nałożył się on na cały mój tydzień... dopiero teraz jakoś dochodzę do siebie, zaczynam powoli wierzyć w to że będzie dobrze, że będzie lepiej...
Apetyt powoli wraca, ale przez jego brak przez ten tydzień jadłam kiepsko i mało, co tu się dużo rozpisywać, jakieś 1000 kcal na dzień... to nie jest normalna dieta, ale mój stan zdrowia też nie był normalny... Nie uważam tego za usprawiedliwienie, ale jakieś wytłumaczenie... nie ma sensu wpychać w siebie jedzenia na siłę jeśli zaraz miałabym je zwymiotować... szkoda przełyku.
Po dzisiejszej wizycie w kościele jakoś mi lepiej... religia odgrywa dużą rolę w moim życiu, wiara mi pomaga. Chcę wierzyć że w moim życiu będzie lepiej, że Bóg jest ze mną...ostatnie święta Bożego Narodzenia też mi bardzo pomogły, odpoczęłam, spędziłam cudowny czas z rodziną... naprawdę kocham święta za tę niepowtarzalną atmosferę Już się nie mogę doczekać Wielkanocy
Ten okropny tydzień na szczęście minął, oby teraz było tylko lepiej... oby było lepiej.... Apetyt wraca, pałaszuję właśnie oscypka którego moi rodzice wysłali mi z wycieczki w górach na której niedawno byli. Pyszny jak zawsze, a na ciepło byłby jeszcze lepszy xD
Oczywiście prosto z biurka, bo po co mi talerzyk?
Wagowo, ponieważ jadłam bardzo mało jest lepiej.... 69,1. Schudłam prawie kg. Ale mam świadomość tego że to głównie woda. Gdy będę jadła normalnie to waga będzie spadała wolniej, ale na pewno bezpieczniej i trwalej. Teraz wręcz czuję się odwodniona, w kościele kręciło mi się w głowie... mam elektrolity w saszetkach, będę je codziennie piła, odwodnienie to nic fajnego w końcu
Wracamy do normalnej diety. Moja mama wysłała mi w poniedziałek masę słoików z różnymi pysznościami... dostałam bigos, gołąbki, sosy do makaronu. Co najlepsze wiem że mama gotuje te wszystkie pyszności w sposób dietetyczny, więc mogę się zajadać jej obiadkami bez wyrzutów sumienia Od tak dawna miałam ochotę na kapustę ( a jest bardzo zdrowa, zwłaszcza kiszona!) i teraz moje pragnienia zostaną zaspokojone
Na uczelni w porządku, zaliczyłam ostatnie koło, teraz czekam na wyniki egzaminu praktycznego. Zmieniłam oddział, będzie na pewno ciekawiej. Ale trzeba wstawać o 6 a nie o 10 jak do tej pory, co mnie troszkę boli, bo jestem śpiochem xD Tłumaczę to sobie że lepiej będzie dla mnie wstać wcześniej i mieć dla siebie więcej dnia niż jakbym miała pół przespać xD
Wczoraj był Dzień Babci, zadzwoniłam do swoich obu i pogadałam chwilkę dziękując za wszystko, były bardzo zadowolone. Dziś Dzień Dziadka, nie zapomnijcie o swoich ( ja moich już niestety nie mam...)
Wiem że ten pamiętnik nie jest stricte o jedzeniu ( postaram sie to zmienić jak tylko bardziej się ogarnę xD) ale sporo ludzi tu wchodzi i go czyta, co mnie bardzo cieszy. Wasze wsparcie jest nieocenione! Naprawdę cieszę się że mogę tu pisać, dzielić się swoimi problemami, przemyśleniami i liczyć na radę, dziękuję wam wszystkim! Kiedyś ten pamiętnik będzie może też inspiracją dla tych którzy chcą się czegoś dowiedzieć o jedzeniu, postaram się pisać o tym więcej. Ale własne przemyślenia to też ważna rzecz, fajnie jest móc choć trochę poznać tego kogoś po drugiej stronie klawiatury, może znajdzie się jakąś bratnią duszę....
Tyle na razie, papa wszystkim
pani_slowik
22 stycznia 2017, 20:001000 kcal? oj niedobrze, niedobrze.. ale powiedzmy, że choroba to jest dobry powód i wierzę w to, że jedyny Twojego "marnego jedzenia" - cieszę się, że już czujesz się lepiej, oby to się nie zmieniało :) nawet nie wiesz jak miło czyta się to, że ktoś jeszcze spośród młodych ludziów wierzy w Boga <3 też uwielbiam święta, chodzę do kościoła i spoko się z tym czuję - dla mnie wiara w Boga to podstawa mojej pokręconej filozofii życia, dzięki czemu mogę być sobą :D ej, zdjęciem oscypka wygrałaś wszystko hahah, leniu - nawet na talerzyka Ci się nie chciało dać :p ja uwielbiam oscypki z grilla z żurawinką i super jest to, że nie trzeba jechać w góry by zjeść sobie taki serek góralski, a normalnie teraz w wielu centrach handlowych można na takie specjały natrafić :) zazdroszczę mamy gotującej zdrowo, to prawdziwy skarb! to my się cieszymy, że możemy Cię czytać - masz bardzo spoko wpisy, takie bardzo na luzie, przez co łatwo i przyjemnie się je czyta, a na gadki o jedzeniu jeszcze będzie dużo okazji! trzymaj się piękna! :D i popraw jedzenie w tym tygodniu, pamiętaj, hummus z warzywami rządzi :D
Sofia0
22 stycznia 2017, 21:04Ja jestem pasibrzuchem, swoje nerwy zajadam zazwyczaj, więc uwierz, jadłabym normalnie gdyby nie fakt że na sam widok i zapach jedzenia zbierało mi się na wymioty.... wciskanie w siebie nie miało sensu, tylko pogorszyłoby sytuację... Też się cieszę że ktoś jeszcze wierzy w Boga, uważam że nie tak mało nas. W kawiarence duszpasterskiej w Szczecinie organizują cykl spotkań lekarzy ze studentami na ważne tematy, lubię tam chodzić, dużo ciekawych rzeczy się dowiedziałam :D Ten tydzień był dla mnie okresem ogólnych rozważań i pewnej "przemiany", dlatego był taki ciężki.... ale już jest lepiej, przemyślałam parę spraw, odpoczęłam i spotykałam się ze znajomymi, poszłam do kościoła... bardzo mi to pomogło. Apetyt już wraca, właśnie ze smakiem (w przeciwieństwie do poprzednich dni tygodnia) zjadam mozarellę z szynką, pomidorami i ciabattą <3 Mam zamiar nadrobić straty (oczywiście nie w kcal tak dosłownie, ale takiej głodówki już nie będzie xD) Mama też trochę czasu potrzebowała żeby nauczyć się dawać mniej soli, oleju, przyzwyczaić się do smaku oliwy z oliwek i braku majonezu... ale cała rodzina się w to zaangażowała, po prostu potrzebowaliśmy czasu żeby przyzwyczaić się do nowych smaków i się to udało :) Oj cieciorkę na hummus muszę zalać wodą, dobrze że mi przypomniałaś :D Dzięki za wsparcie, naprawdę tego potrzebuję, też się trzymaj :*