Dzisiejszy dzień był bardzo zakręcony. Od rana na wysokich obrotach, czasem niełatwo ogarnąć maluchy , gdy ma się mało czasu i spakować do auta. Mąż akurat schodził ze służby ( jest żołnierzem) a , że auto mamy w naprawie musiałam po niego pojechać do Opola samochodem brata. Śniadanie udało mi się zjeść w domu wg. planu Vitalii. Mieliśmy troszkę do pozałatwiania w mieście, więc gdy zajechaliśmy do Mc Donalda( córka i mąż zgłodnieli) o dziwo zamiast burgerów itp, zamówiłam sałatkę i jogurt naturalny z owocami. I było w miare zdrowe i lekkie drugie śniadanko. Jeszcze niedawno by tak nie było hehe:) Upał dawał się we znaki więc piłam duuuużo:) Na obiad napakowałam sobie kasze zmieszaną z ryżem, pieczone udko z kurczaka i meeega porcję warzyw ( jedzenie na wagę za 100g). Musiałam improwizować poza planem Vitalii ale myślę, że obiad był lekki i zdrowy. Robi się coraz cieplej a ja uznałam, że jak zwykle nie mam się w co ubrać;/ ale naprawdę:( bardzo przytyłam ostatnimi czasy i zaczynam mieć chyba deprechę jakąs jak patrze na siebie, na swoje ciało, brzuch wisi niczym bojler po ciąży, cellulit, nieciekawe ramiona, ogólnie czuje się i wyglądam grubo:/ czasem mam myśli, że co inni myślą o mnie, pewnie jak ona mogła tak przytyć, widzę czasem ten wzrok wśród najbliższych ale nikt mi tego nie powie. Fajnie się je i siedzi na kanapie, sukcesem jest rzucenie tego wszystkiego i zmiana na lepsze. Wiele ciuchów, gdy byłam jeszcze chudsza pooddawałam młodszej siostrze. Teraz jest mi wstyd, bo co nie włożę na siebie, brzuch wygląda jak tyłek w poziomie, na plecach odznaczają się zwały tłuszczu;/ zaczynam się bardzo tego wstydzić, niestety widzę, że przełożyło się to na moje kontakty z innymi. Mniej wychodzę, zaczynam unikać sytuacji , gdzie "mnie widać";/ kupiłam sobie 3 sukienki na lato dzianinowe. Nie były drogie. Wyglądają ciekawie, jedna z wcięciem w talii, luźno puszczona do kolan, nie widać oponki, dwie takie same trochę sportowe ale czuję się w nich dobrze. Ale nie nawidzę mierzyć ciuchów. Patrzeć jak prawie nic na mnie nie pasuje, to widać, to też, tu wyglądam jak hipopotam, a tu jak słoń;/ dochodzi do mnie w takich sytuacjach , do jakiego poziomu doszłam i , że dobrze, że się zmobilizowałam by coś zmienić. Nie czuję się kobieco;/ wyglądam jak kula śnieżna;/ Nawet zaczęłam się wstydzić męża po porodzie. To też niestety wpłyneło na nasze stosunki w sypialni;/ Dziś kuzynka męża brała ślub cywilny, mieszkają 2 domy dalej, zaprosili nas na grilla ślubnego. Wesele robią za rok ze ślubem kościelnym jak ich córeczka skończy rok(na wrzesień mają termin, mieszkają chwilowo w Anglii) . Trochę bałam się , że się złamię, tu tyle pyszności a ja na diecie;/ Pić alkoholu nie piłam bo karmię piersią ale skusiłam się na kiełbaskę, bo było mi głupio jak mi po raz 100-ny z ciotką proponowali ...eh..właśnie zaczyna się taki fajny sezon i klops. Z ćwiczeniami znów nie wyszło:( Mam zmienny nastrój, raz jest ok- dam radę wytrzymam, warto. Innym razem dołek- a po co to wszystko, i tak nie wytrzymam....cięzko czasem ale muszę się z tym uporać bo jak nie ja to kto....trzymajcie kciuki:)