oświadczam, że w 17-sty dzień mojego postanowienia wielkopostnego
skusiłam się na prince polo!
opierałam mu się przez 4 godz., a jak po takim czasie ochota na niego mi nie przeszła,
więc się poddałam i zjadłam.
efekt tego był taki, ze ssanie w żołądku mi minęło i jestem szczęśliwa :D
myślę, że nie prędko znów sięgnę po słodkie, bo się zasłodziłam :))
ale to nie jest ważne, ważne jest to, że pomimo tego, że nie byłyśmy na siłowni w koleżanką
ja SAMA B-I-E-G-A-Ł-A-M!!
ROZUMIECIE TO!? JA BIEGAŁAM!!
zapewne nikt z was nie zrozumie mojej fascynacji tym wyczynem,
ale postaram się wam trochę naświetlić sytuację, żebyście cieszyły się ze mną!
w czasach szkolnych bieganie było moją największą zmorą.
nienawidziłam do całym swoim jestestwem.
jak ze wszystkich innych ćwiczeń miałam 4-6 (6 zwłaszcza z gibkości)
to z biegania zawsze 2 i to tylko dlatego, że "przebiegałam" dystans.
tak na prawdę nie mieściłam się w żadnych normach i normalnie miałabym 1,
ale nasza w-f'istka zawsze nam dawała 2 o ile "przebiegłyśmy" dany dystans.
ba, moja kuzynka, która wiecznie borykała się z nadwagą miała lepszy czas niż ja...
bieganie to było najgorsze co mogło mnie spotkać podczas w-f'u...
dlatego teraz było mi tak ciężko rozpocząć swoją przygodę z bieganiem.
miałam dzisiaj przebiec dystans z pracy do domu, by zobaczyć czy będę w stanie go pokonać w 30 min.
w tyle muszę dotrzeć do domu by zmienić nianię.
i co?
i nie poszłam bo... wstydziłam się...
co z tego, że byłoby to długo po godzinach pracy i nikt by mnie nie widział.
miałam wrażenie, że wszyscy będą się na mnie gapić, a ja będę wypluwać płuca zanim na dobre zacznę biec :(
co ta psychika robi z człowiekiem...
ale!
musieliśmy się dzisiaj wybrać do Teścia.
gdy wychodziliśmy podjęłam spontaniczną decyzję -
mąż wróci z dzieckiem tramwajem, a ja pobiegnę do domu!
było ciemno, chłodno, więc było mi jakoś lepiej.
nawet jakbym opadła z sił, to nikt nie będzie się gapił,
a tym bardziej nie zbłaźniłabym się przed mężem.
no i pobiegłam!
BA! JA PRZEBIEGŁAM CAŁY DYSTANS!!
CAŁY DYSTANS!! BEZ ZATRZYMYWANIA SIĘ!! :D
może nie w jakimś zawrotnym tempie
- marszem przeszliśmy tą trasę w 25 min ja biegłam 17 min -
ALE JA BIEGŁAM!! :D
I DO TEGO NIE MIAŁAM JAKIEJŚ SPECJALNEJ ZADYSZKI!! :D
JA NIE MIAŁAM ZADYSZKI!! :D
gdy tylko traciłam rytm oddechy zwalniałam nieco, ale nie szłam tylko biegłam! :D
ciągle nie mogę w to uwierzyć!! :D
jestem przeszczęśliwa i wierzę, że w tym roku osiągnę biegacki sukces!! :D
w końcu nauczę się biegać!! :D
i okazuje się, że nie potrzebny mi 10-cio tygodniowy plan rozpoczęcia biegania! :D
myślę, że 30 minut mogłabym biegać w swoim tempie!
kto wie, może faktycznie od przyszłego tygodnia zacznę przybiegać z pracy do domu? :))
skusiłam się na prince polo!
opierałam mu się przez 4 godz., a jak po takim czasie ochota na niego mi nie przeszła,
więc się poddałam i zjadłam.
efekt tego był taki, ze ssanie w żołądku mi minęło i jestem szczęśliwa :D
myślę, że nie prędko znów sięgnę po słodkie, bo się zasłodziłam :))
ale to nie jest ważne, ważne jest to, że pomimo tego, że nie byłyśmy na siłowni w koleżanką
ja SAMA B-I-E-G-A-Ł-A-M!!
ROZUMIECIE TO!? JA BIEGAŁAM!!
zapewne nikt z was nie zrozumie mojej fascynacji tym wyczynem,
ale postaram się wam trochę naświetlić sytuację, żebyście cieszyły się ze mną!
w czasach szkolnych bieganie było moją największą zmorą.
nienawidziłam do całym swoim jestestwem.
jak ze wszystkich innych ćwiczeń miałam 4-6 (6 zwłaszcza z gibkości)
to z biegania zawsze 2 i to tylko dlatego, że "przebiegałam" dystans.
tak na prawdę nie mieściłam się w żadnych normach i normalnie miałabym 1,
ale nasza w-f'istka zawsze nam dawała 2 o ile "przebiegłyśmy" dany dystans.
ba, moja kuzynka, która wiecznie borykała się z nadwagą miała lepszy czas niż ja...
bieganie to było najgorsze co mogło mnie spotkać podczas w-f'u...
dlatego teraz było mi tak ciężko rozpocząć swoją przygodę z bieganiem.
miałam dzisiaj przebiec dystans z pracy do domu, by zobaczyć czy będę w stanie go pokonać w 30 min.
w tyle muszę dotrzeć do domu by zmienić nianię.
i co?
i nie poszłam bo... wstydziłam się...
co z tego, że byłoby to długo po godzinach pracy i nikt by mnie nie widział.
miałam wrażenie, że wszyscy będą się na mnie gapić, a ja będę wypluwać płuca zanim na dobre zacznę biec :(
co ta psychika robi z człowiekiem...
ale!
musieliśmy się dzisiaj wybrać do Teścia.
gdy wychodziliśmy podjęłam spontaniczną decyzję -
mąż wróci z dzieckiem tramwajem, a ja pobiegnę do domu!
było ciemno, chłodno, więc było mi jakoś lepiej.
nawet jakbym opadła z sił, to nikt nie będzie się gapił,
a tym bardziej nie zbłaźniłabym się przed mężem.
no i pobiegłam!
BA! JA PRZEBIEGŁAM CAŁY DYSTANS!!
CAŁY DYSTANS!! BEZ ZATRZYMYWANIA SIĘ!! :D
może nie w jakimś zawrotnym tempie
- marszem przeszliśmy tą trasę w 25 min ja biegłam 17 min -
ALE JA BIEGŁAM!! :D
I DO TEGO NIE MIAŁAM JAKIEJŚ SPECJALNEJ ZADYSZKI!! :D
JA NIE MIAŁAM ZADYSZKI!! :D
gdy tylko traciłam rytm oddechy zwalniałam nieco, ale nie szłam tylko biegłam! :D
ciągle nie mogę w to uwierzyć!! :D
jestem przeszczęśliwa i wierzę, że w tym roku osiągnę biegacki sukces!! :D
w końcu nauczę się biegać!! :D
i okazuje się, że nie potrzebny mi 10-cio tygodniowy plan rozpoczęcia biegania! :D
myślę, że 30 minut mogłabym biegać w swoim tempie!
kto wie, może faktycznie od przyszłego tygodnia zacznę przybiegać z pracy do domu? :))
MENU:
I posiłek: dwie kroki chleba z jajkiem na twardo, odrobiną majonezu i serem żółtym
II posiłek: galaretka malinowa + pomarańczaIII posiłek: sałatka warzywna bez majonezu, jabłko
+ prince polo
IV posiłek: kromka chleba z pasztetem; makaron sojowy z warzywami
V posiłek: ---
sukcesy dietetyczne:
- brak
napoje: czarna herbata, kawa z mlekiem, czerwona herbata, herbata owocowa, woda z sokiem, woda mineralna niegazowana, czerwona herbata, woda mineralna niegazowana
aktywność fizyczna: 10 min szybkiego spaceru
10 min brzuszkowania z MelB
15 min BEZUSTANNEGO BIEGU!! O,O
ewik1975
27 lutego 2013, 22:18Czapki z głów!!!!!!
Asca2011
27 lutego 2013, 21:31Gratuluje biegania i oby tak dalej :) Co do postanowien, to tez dzis dalam ciala :(( nie jadlam w tym roku wogole slodycz, do dzis, bo dzis wyjadlam wszystkie mietowe cukierki z torebki :/
adrift
27 lutego 2013, 21:28no właśnie przeczytałam Twój wpis! można? Można!!! Cieszę się razem z Tobą i gratuluję tego wyczynu!! to teraz będziemy biegaczkami :D