Tak jak w tytule, wracając do domu byłam pełna zapału go ćwiczeń, jednak kiedy zabrałam się już za BFBM jakoś ciężko mi to szło. Rozgrzewka i dwie pierwsze "rundy" szły mi tak opornie jakbym przebiegła wcześniej 10 km.
Zrobiłam sobie małą przerwę na oddech i zastanawiałam się czy może nie odpuścić sobie skoro ciężko mi.
Ale...
Zakładając że odpuściłabym sobie, co by mi to dało?
Przesiedziałabym cały wieczór nie mając z tego żadnego pożytku.
Jeszcze gdyby "dobrze" poszło to coś bym sobie pojadła.
Skoro inni mogą przezwyciężać swoje słabości i podnosić swoją wytrzymałość to ja nie mogę ???
O co to to nie!
Nikomu na początku nie było lekko ćwiczyć, każdy musiał pokonywać swoje słabości.
Nic samo się nie zrobi, magiczne tabletki nie wytopią z nas tłuszczu.
Więc wzięłam się w garść, ruszyłam dalej z ćwiczeniami i dotrwałam już do końca.
Podjęłam się tego i w tym wytrwam.
Teraz kiedy zaczynam widzieć jakieś efekty nie mogę odpuścić.
Kiedyś bym tak zrobiła. Za każdym razem kiedy próbowałam różnego rodzaju mniej lub bardziej cudownych diet kończyło się tak że jeśli zobaczyłam jakiś minimalny spadek wagi dochodziłam do wniosku że dobrze mi idzie więc mogę pozwolić sobie na batona, kebaba czy jakiś inny smakołyk. Po pierwszym był drugi, trzeci i już szlag trafiał wszystko a ja się dołowałam i rezygnowałam.
!!!Tym razem tak nie będzie!!!
Tym razem latem nie będę patrzeć z zazdrością na te szczupłe dziewczyny które kroczą pewnie ulicą. Tym razem to ja będę kroczyć pewnie i mieć gdzieś co inni sobie pomyślą bo będę czuła się dobrze w swoim ciele.
Nikt więcej nie powie że jestem "z tych dużych".
Nie będę więcej tą największą w klasie, w grupie, w gronie koleżanek czy gdziekolwiek.
Nie od jutra, nie od przyszłego tygodnia, nie od przyszłego miesiąca - wszystko od dzisiaj od teraz !!!
Buziaki dla was dziewczyny ;)