czy ja wiem... chyba sobie daruję rozmowy z nimi- mam 26 lat, a może życie nadal wygląda tak, jakbym miała z 16... tyle, że mieszka ze mną narzeczony... mieszkamy razem, dokładamy się do rachunków i sobie nie przeszkadzamy nawzajem z rodzicami (my np: my jesteśmy cicho, naszego kochanego metalu sluchamy na słuchawkach...w pokoju gadamy prawie szeptem) ale mam zasadę- każdy ma swoje życie niech się więc jego pilnuje a nie wpieprza się do czyjegoś innego i na siłę się go zmiania... ostatnio z narzeczonym gadaliśmy sobie z mamą i aż trwoga mnie wzięła jak ona bezmyślnie szufladkuje ludzi. Wg niej normalny człowiek nie zalicza się do żadnej subkultury bo np: ci co noszą skóry to sami nastolatkowie a jak chcą założyć rodzinę to muszą się zacząć normalnie ubierać (np: w jasne jeansy i bluzeczkę) i zacząć sluchać normalnej muzyki wg niej czyli spokojnej, np: budki suflera... ja powiem tak: jeśli ktoś metalem i porzuci tą muzykę- znaczy, że nigdy nim nie był i wszystko co wceśniej robił było na pokaz...czemu? bo nie da się przestać być metalem... tak z dnia na dzien porzucić to, co się kocha? nagle ubierać się w ciuchy, których się nie trawi? (ja np: nie lubię ubierać się kobieco i kolorowo, ponieważ czuję się sztucznie. Lubię swoje czarne jeansy i skorę... po prostu w tym czuję się swobodnie i nie mam zamiaru tego zmienić.... kiedyś zaczęłam się z kimś spotykać ale trwalo to tylko 3 dni- czemu? ta osoba powiedziała, że on ze mną będzie jeśli zacznę się normalnie ubierać i przestanę nosić skórę i czarne jeansy... chcial mnie przerobić na bląd-róż na który mam uczulenie..po prostu nie nawidzę bląd- różu, nie jestem taka i nigdy nie będę. Nie nawidzę diamencików, cekinów i innych badziewi... do mnie to po prostu nie pasuje... a on mi chciał wciskać takie rzeczy, że aż słów brakuje :/ )
Reasumując- jesteśmy tak uciskani przez moich rodziców że szok... do wszystkiego się wtrącaja, wszystko im nie pasuje- nasza muzyka, nasze ubrania, nasze uczesanie, nasze wybory, nasze zwierzęta, praca mojego narzeczonego... i można by tak wyliczać dalej...
Sfiksuję jeśli tej góry się szybko nie wybuduje... Jak na razie szansa na jej budowę jest realna...
O dziwo- poki znów nie zamieszkałam z rodzicami- do tego czasu "kwitnęłam"... wszyscy to widzieli... byłam szczęśliwa, dużo się ruszałam, bylam chuda i zadowolona... jaki z tego wniosek- musimy z narzeczonym mieszkac SAMI.
elizabeths
3 czerwca 2011, 15:33Z rodzicami tak to jest, są z innej epoki... A co do studiów- próbuj wszystkimi sposobami, bo za kilka lat będziesz żałować...
KaSia1910
3 czerwca 2011, 15:13no najwyższy czas zamieszkać bez rodziców, wtedy jest się sterem i okrętem swojego życia, poza tym sytuacja z rodzicami jest dużo lepsza jak będą widzieli cię raz na tydzień, życzę aby sytuacja się unormowała, pozdrawiam
MamaGwiazdy
3 czerwca 2011, 14:28O kurczę! Jesteś z Krosna- ja wychowałam się w Gubinie. Moja chrzestna była kiedyś dyrektorką w gimnazjum w Krośnie. Boże mój, swojacy:D!!!
MamaGwiazdy
3 czerwca 2011, 14:27hehehe;D Uważaj blond róż;D Nie ma to jak mieszkać samemu. Robisz co chcesz, zachowujesz się jak chcesz, nawet jeśli zechcesz latać na golasa po domu to tylko i wyłącznie Twoja sprawa i nikt Ci nie ma prawa nic powiedzieć. Sama mieszkam z teściami... Mam nadzieję, że niebawem to się zmieni czego i Tobie życzę. pozdrawiam.
Gosiunia31
3 czerwca 2011, 14:21że łatwo powiedzieć, a w życiu to trudniej wychodzi, ale żyj dalej tak jak Ty chcesz, bo ważne by być w zgodzie ze sobą:-) a rodzice pogadają, pogadają i prędzej czy później przestaną. Oni po prostu myślą, że "ich droga" jest tą najlepszą i dlatego chcą jej dla Ciebie, ale ..... nie daj się:-) pozdrawiam!
SheIsEvil
3 czerwca 2011, 14:09Mam tak samo z rodzicami z ubiorem, ale jestem nieco mlodsza;> Oni powinni zaakceptować już ten Twój styl... Moze poszukaj jakiegos mieszkania do wynajecia?