Piątek upłynął podobnie jak wcześniejsze dni na słodkim lenistwie, nie licząc wypadu na cotygodniowe zakupy. Siedziałem i grałem na komputerze. W pewnym momencie mnie natchnęło: wyłączyłem komputer, wziąłem mój miecz japoński i zacząłem trenować. Żona się zdziwiła co mnie tak napadało :)
Trening wyszedł bardzo fajny mimo, że dość krótki. Ważne, że zacząłem coś robić. Mam nadzieję, że w tym tygodniu będę miał więcej takich napadów.
W sobotę byłem pobiegać - ponad 11 km machnięte w lekkim deszczu i mżawce. Pies wyglądał jak nieboskie stworzenie cały brudny i mokry ale zadowolony. Postanowiłem poprawić tempo biegu, bo o ile z tym dystansem nie mam problemu to z tempem jest gorzej. W sobotę było 6:41 min/km - chciałbym dojść do 6:00 min/km. Kiedyś już tak biegałem więc jest to do osiągnięcia tylko muszę się bardziej przyłożyć.
Wykluwa się też harmonogram codziennych treningów. Mam nadzieję wystartować z nim od dzisiaj. Trzymajcie za mnie kciuki.