Dobrze żarło i zdechło. Nie mam pojęcia skąd ten skok wagi - tzn. podejrzewam ;). Otóż mój rytuał wygląda tak, że po pobudce ćwiczę moje interwały, biorę prysznic, a potem się ważę. Pocieszam się, że wzrost wagi spowodowany jest dzisiejszym mocnym treningiem który spiął mięśnie i spowodował podniesienie mojej wagi. Innej koncepcji nie mam bo wczoraj nie było żadnego żywieniowego szaleństwa.
Ogólnie ręce opadają, bo czuję, że trzymam jakąś tam dietę i sporo ćwiczę, a waga się uparła i nie bardzo chce spaść poniżej 96 kg. Chyba czas się znów pomierzyć i sprawdzić czy czasem wymiary się nie zmieniły. Myślę czyby też nie robić zdjęć, bo na prawdę nie wiem już co jest nie tak.
Ok, z innych tematów: wczoraj było pierwsze podejście do szycia stroju słowiańskiego. Wykroiłem sobie ładnie koszulę, zszyłem rękawy, przyszyłem jeden rękaw i zszyłem jeden bok koszuli. Okazało się, że nawet nieźle mi to poszło, poza małym szczegółem - zrobiłem koszulę za małą, zbyt małe dałem naddatki. Pomyślałem: dam koszulę synowi - jest szczuplejszy. Może i jest, ale biceps ma większy i ręka mu się w rękaw nie mieści :). Frycowe trzeba zapłacić. W weekend robię kolejne podejście, tym razem zrobię większe naddatki. Żeby było jasne - wszystko jest szyte ręcznie, bo jakoś do tej pory w wykopaliskach nie odkryto maszyn do szycia ;)
Wracając do mojego dzisiejszego treningu. Ćwiczę program o pięknej nazwie Fighter's Codex oparty na technikach sztuk walki - głównie karate. Zwykle jak jest super nazwa oparta o sztuki walki to niewiele za nią idzie. W prawdzie przejrzałem cały program i wydawał mi się dość wymagający, ale byłem do niego sceptycznie nastawiony. Szczególnie, że pierwsze dwa treningi przeszedłem zmęczony ale bez przesadyzmu. Dziś jednak program pokazał swoją moc. Rzeźnia była konkretna, a pociłem się aż do pracy, czyli przez następne pół godziny po zakończeniu treningu :). W dodatku program jest oparty na ruchach które lubię - stanowczo Fighter's Codex mi się podoba :)
Kronika
Jedzenie:
4 x kanapka z szynką i pomidorem na ciemnym pieczywie
Pomarańcza
Kasza z gulaszem
2 x kiełbasa śląska z drobiu (wieczorem - jednak szycie jest męczące ;) )
Ćwiczenia:
FC 2
Aziya
16 marca 2016, 11:50Na wagę jest jedna rada - cierpliwość. Rób swoje, a poleci.
Sheng2
16 marca 2016, 12:18Wiesz jakoś nie za bardzo jestem załamany tymi cyferkami po prostu jest to dla mnie interesujące i jestem ciekaw dlaczego tak się dzieje. Bardziej stawiam na poprawę sprawności i wydolności niż spadek wagi bo jestem świadom że jedno nie musi wcale iść w parze z drugim.
dragonka75
16 marca 2016, 10:45Nie czepiam się. Serio. Generalnie podziwiam samozaprcie, działania, starania i jeszcze pasje do tego. Ale mój zerojedynkowy umysł nie potrafi przejść obojętnie obok odrzucania praw fizyki. Spięcie mięśni nie może mieć wpływu na wagę. Obrazowo mówiąc kilogram luźnego pierza i kilogramowa sztabka ołowiu nadal ważą kilogram. Nie wątpię, że ktoś w komentarzach wskaże prawdopodobne źródło wzrostu wagi, ale nie będzie to spięcie mięśni po treningu. I jeszcze raz - ja się naprawdę nie czepiam.
Sheng2
16 marca 2016, 12:17No i zburzyłaś mój świat. Wiem że to raczej nie powód zmiany daty ale fajnie jest się czasem pookłamywać. Z drugiej strony to też nie do końca tak że to co się dzieje z naszym ciałem nie ma wpływu na jego parametry :)