Waga grzecznie idzie w dół. Niedługo zaczną się pewnie schody bo dojdę do poziomu sprzed świąt i potem to już będzie walka o kolejne kilogramy.
Jak na razie codziennie rano ćwiczę chociaż coraz bardziej mi się nie chce.
W poniedziałek zaliczyłem dodatkowo basen. Zastanawiam się czy dziś też nie iść ale chyba zrezygnuję bo braknie mi sił na dobre dokończenie tego tygodnia. Wypoczynek jest niezbędny. Najwyżej dziś wieczorem pomacham sobie mieczem - i to jest dobra koncepcja :)
Dietowo jak na razie las aczkolwiek staram się zmniejszać sobie porcje. Zresztą jak tak z grubsza wyliczyłem jakiś dzień to wychodziło mi że jem jakieś 2000 kcal a wg kalkulatora vitalii na życie idzie około 3000 - tak więc różnica jest znaczna. Wiem, wiem poza tym ile? ważne jest co się je. Na to też przyjdzie czas.
Azis.80
20 stycznia 2016, 11:52Dzięki tak mnie pokrzepiło, że się aż herbatą zakrztusiłam:D hahahah Tobie się nie chce a mi się ma chcieć?! Poniedziałki zawsze są wow, bo każdy zaczyna z fajerwerkami, ale dowlec się do piątku jest już gorzej:)
Sheng2
21 stycznia 2016, 07:28Wiesz, raz się uda do wtorku innym razem do środy - ważne że przynajmniej przez te parę dni coś robisz :) z czasem będzie coraz lepiej - wierzę w to