Nie zbadane są wyroki wagi.
Wprawdzie w sobotę biegałem ale w niedzielę byłem na imprezce urodzinowej i sporo zjadłem a mimo to taki spadek. Nie ogarniam tego - ale jak jest to tylko się cieszyć.
Co do biegania to nadal bardzo kiepsko. Zrobiłem 8,5 km w zawrotnym tempie 7,10 min/km - masakra. Wprawdzie jest jakiś sukces bo tydzień temu 10 km robiłem w tempie 7:30 więc postęp jest ale strasznie wolny.
Drugi tydzień pięknie przepracowany za mną a i chęci na następny podobnie przepracowany są duże to takie perpetum mobile czym lepiej mi idzie tym bardziej mi się chce :)
parla32
18 stycznia 2016, 08:46Najważniejsze, ze jest wiatr w zagle, wtedy wszystko jest możliwe!