Miało być wczoraj Kobudo i ograniczenie jedzenia. Niestety wsiąkłem w rachunkach prywatny i klubowych, a jak skończyłem było już za późno na jakiekolwiek ćwiczenia. Dobrze, że udało mi się troszeczkę poćwiczyć na prowadzonych przeze mnie treningach.
Zasadniczo mam z tym problem, bo uważam, że na treningu jestem nie po to żeby sobie poćwiczyć, tylko żeby inni sobie dobrze poćwiczyli - ja mam korygować i mobilizować, a nie sobie ćwiczyć. Niestety nie potrafię jednego z drugim pogodzić, a może stety, bo może dzięki temu moje treningi są lepsze - nie wiem - nie mnie to oceniać.
Do tego spadło na mnie kilka informacji które powodują, że jest coraz więcej spraw do przemyślenia. Sprawy się komplikują, a ja znów czuję się jak wół próbujący ciągnąć za ciężki wóz. Nic to - walczymy dalej.
mikelka
3 stycznia 2013, 19:21takie zycie ..zawsze jest cos do zrobienia ,przemyslenia ,zalatwinia ..no nic walczymy :)....