OK, postanowiłam się jakoś zorganizować :) Kiedy wrócę do pracy, zamierzam pracować 7 h dziennie i pod tym kątem rozplanowałam dzień, żeby już się przygotowywać. Na razie muszę sobie naprawić godziny snu, ale docelowo to będzie wyglądało tak:
7.00-9.00 - wstawanie z łóżka ;)) (max. 7.45) łazienka, szklanka wody z cytryną, śniadanko o 8.00, potem zakupy i sprzątanie naczyń
9.00-13.00 (4 h) sesja poranna na kompie - tu chciałabym naprawdę dużo zrobić póki nie chce mi się spać i mam świeży umysł ;) o 11.00 II śniadanie
13.00-16.00 - przerwa obiadowa - robię obiad (codziennie musi być świeży bo mój mąż nie tknie odgrzewanego) trochę sprzątam, idę na spacer
16.00-20.00 (4 h) - sesja popołudniowa na kompie - 3 godziny pracy i jedna godzina na projekt hobby. O 17.00 przekąska
20.00 - kolacja
20.30-21.30 - czas na ćwiczenia (wiem że nie powinno się ćwiczyć zaraz po jedzeniu, ale nie jem jakichś wielkich kolacji i raczej jest ok, poza tym po jedzeniu mam energię)
ok. 22.00 (max. 23.00) - zzzz :)
Mam nadzieję, że uda mi się jakoś połączyć domowe obowiązki, partnerskie obowiązki z pracą i odchudzaniem, i nie chorować. Tak jak wspominałam na początku pamiętnika, chciałabym być webdesignerką. Studia magisterskie (które zaczynam w październiku) poświęcam na kierunkową naukę. W weekendy zajęcia a przez tydzień projekty do portfolio. Nie wiem kiedy poczuję się na siłach żeby brać zlecenia za kasę (najbardziej chciałabym pracować jak mój mąż - dla Amerykanów za tamtejsze stawki :) ale nawet polskie stawki dla designerów są znacznie mniej uwłaczające niż dla osób zajmujących się pisaniem. Pewnie dlatego, że jest takie przekonanie, że dobrze pisać może każdy, a do designu jednak trzeba umieć obsłużyć programy ;) W mojej poprzedniej pracy w agencji marketingowej przy obsłudze marek (które dobrze zna każda z Was) zarabiałam tyle co moja koleżanka na kasie w Rossmanie (i to ja miałam umowę o dzieło, a ona o pracę). Owszem, w marketingu nawet poza Warszawą można zarobić więcej, ale trzeba zapieprzać jak moja kierowniczka po 14 godzin dziennie. Dzieci ją widywały tylko w pracy i nie dziwię się, że się w końcu rozwiodła. Znajomi na niższych kierowniczych stanowiskach (ja też takie miałam, ale krótszy staż w firmie) zatrzymywali się na ok. 3.300-3.400 brutto i robili po godzinach. Smutne to. Zwłaszcza ze świadomością, jak dobrze żył nasz szef i jakie duże, bogate marki obsługiwaliśmy. A zaczynałam pracę jako dziennikarka, 12 lat temu. Dostawałam nawet po 1200 zł za porządnie napisany tekst do magazynu. Dodatkowe zlecenia - praca w biurze prasowym - 2000 zł za 10 dni z luksusowym hotelem i wyżywieniem (owszem, praca od rana do nocy, ale było super, bo naprawdę można się było poczuć docenionym). Takie kiedyś było dobre życie, ale rynek kompletnie się zepsuł ;)
Bridget.Jones
16 sierpnia 2017, 10:53niestety stawki w Polsce to jeszcze póki co śmiech na sali :/ pozostaje nam mieć nadzieje że kieeedyś to się zmieni.. trzymam kciuki za realizację planów ;)
tracy261
14 sierpnia 2017, 19:22Nie miałam pojęcia, że stawki są tak śmieszne w tej branży! Życzę powodzenia w realizacji planu!
Shahrazad
14 sierpnia 2017, 19:47W Warszawie są wyższe :) ale ludzie sami sobie winni że się godzili na tyle i zepsuli rynek. Kiedyś nie był taki zepsuty i też nie każdy mógł przy tym pracować :) no ale na szczęście mam trochę czasu na przebranżowienie :)
kingusia1907
14 sierpnia 2017, 12:00to trzymam kciuki za ten plan i miłego dnia :) i sukcesów w pracy zawodowej ;)
Shahrazad
14 sierpnia 2017, 19:44O dziękuję :) na razie moim sukcesem było wstać wcześniej o godzinę :p
Cabrera
13 sierpnia 2017, 16:10Powodzenia, jaki skrupulatnie przygotowany plan pracy :) Zazdroszczę Ci, że nie musisz siedzieć 8 godzine biurze :D Mówisz, że znajomi na kierowniczych stanowiskach zatrzymywali się na 330-3400 brutto, czy we Wrocławiu trudno dostać wyższe stawki?
Shahrazad
13 sierpnia 2017, 18:31Ooo zobaczymy czy wytrzymam bo do tej pory miałam trudności z realizacją planów :p Co do stawek, to zależy od branży :) u programistów tyle można dostać na stażu będąc jeszcze studentem... :P no niestety znam ludzi koło 30. którzy właśnie na tym się w branży public relations i okolice zatrzymują. Dlatego coś zmieniają w swojej branży albo idą na swoje. Znajoma zrezygnowała z Credit Suisse i została...uwaga... Trenerką tenisa :) inna znajoma dorabia w weekendy robiąc manicure. Dzięki wprowadzeniu tej stawki minimalnej na pewno wszystkie stanowiska juniorskie w agencjach marketingowych we Wrocławiu nagle dostały kilkaset zł podwyżki ;) u nas były tajne kontrakty (pewnie wszędzie są) ale dziewczyna z mojego działu którą się opiekowałam powiedziała że zarabia 1400 zł. Nic dziwnego że w końcu się wypięła na różne marketingi i jest teraz doradczynią w Sephorze lololol. W konkurencji -płacą podobnie. Niedawno jedna duża agencja z Wrocławia miała mega wpadkę na całą Polskę na Instagramie klienta. Nic dziwnego, studenci mają zapierdol za śmieszny hajs. Gdybym nie miała męża i rodziców i musiałabym pracować, poszłabym na kasę do sklepu albo do hotelu, a nie w zgodzie z wykształceniem :)