Witam Was wszystkich bardzo gorąco, w tą chłodną i ponurą niedzielę na Lubelszczyźnie
Dziś jestem w domu sama, więc chodzę po domu, obijam się, oglądam filmy, odpoczywam.
Przepraszam za kilkudniową nieobecność, brakuje mi ostatnio czasu zarówno w pracy, jak i w domu więc dziś postaram się nadrobić nieco zaległości.
Zacznę od wrażeń po filmie"Apartament", hmmm...szału nie ma. Uważam, że jest to film zrobiony troszkę na siłę, jak dla mnie troszkę nudnawy, o wiele ciekawsze filmy o Janie Pawle II można znaleźć chociażby na youtube. Film spokojny, pokazujący Ojca Świętego od strony nieco prywatnej, pokazuje jego wycieczki po Alpach, rozmowy z napotkanymi ludźmi, posiłki jakie jadł podczas wędrówek po górach i stosunki panujące w grupie osób mu towarzyszących. Nie zachwycił mnie ten film w żaden szczególny sposób, ale miło popatrzeć na pasję Ojca Świętego, na jego zachwyt nad naturą i na szukanie Boga pośród gór. Jeszcze jedną rzecz uchwyciłam podczas oglądania, ludzie towarzyszący Janowi Pawłowi podczas wycieczek po górach faktycznie stworzyli rodzinę, byli oddanymi sobie i Ojcu Świętemu przyjaciółmi, ale widać jak bardzo w trakcie tych wycieczek Papież odpoczywa, szuka swojej samotni, oni gdzieś tam sobie żartują, śmieją się a Papież siedzi gdzieś na uboczu, zamyślony, spokojny, widać, że w górach odpoczywa.
Dobrze dość o filmie, a po filmie były lody, sponsorowane również przez pracodawcę mojego męża, także zjedliśmy pucharek lodów waniliowych grycana i pojechaliśmy do domu.
W środę miałam wolne i pojechałam na pierwszą wizytę do pani psycholog. Nie umiem wam jeszcze opowiedzieć dokładnie o moich odczuciach, ponieważ po 1 wizycie nie potrafię wszystkiego scalić do kupy. Na pewno pani psycholog potrafi słuchać i zaangażować się w to co mówię, przy mojej skłonności do szybkiego i chaotycznego opowiadania, pani psycholog bardzo dobrze się we wszystkim łapała. Umówiłam się na kolejną wizytę, wiem że teraz jest dobrze, wróciła dawna Małgosia, ale wiem też i czuję, że tam w środku mnie tylko drzemie i czeka na odpowiedni moment ten tzw. "czarny pies", którego zaczynam się obawiać. Dlatego chcę chodzić do psychologa, chcę sobie pomóc. Zobaczymy co dalej z tego wyniknie.
Nie przynudzając, obiecałam wrzucić fotki moich ubrań z czasów gdy było mnie trochę mniej. Zniosłam 3 ubrania i zrobiłam fotki porównawcze z tymi, które obecnie noszę. Z góry przepraszam za jakość zdjęć, robiłam je na szybko i dla siebie, telefonem by mieć je cały czas pod ręką, więc o to i one:
Ostatnie zdjęcie, coś mi nie wyszło ale nie przeszkadza mi to w tym by mnie motywować.
MAM NADZIEJĘ, ŻE JUŻ NIEDŁUGO ZNÓW ZMIESZCZĘ SIĘ W TE UBRANIA, ZWŁASZCZA, ŻE NA STRYCHU JEST ICH O WIELE WIĘCEJ
Jeśli chodzi o samą dietę, to wciąż na niej nie jestem tak na 100%, wciąż jestem na etapie układania sobie wszystkiego w głowie no i wciąż czekam na wypłatę Niestety ten miesiąc był dla nas wyjątkowo ciężki i już w połowie zostaliśmy praktycznie bez pieniążków na koncie, a nie chcąc naruszać oszczędności wpadłam na pomysł by do następnej pensji wyjadać wszelkie resztki i zapasy, które mamy pochowane w lodówce, zamrażarce, spiżarni, pochowane po szafkach i tak żyjemy do dziś, całkiem nieźle, a wypłata już w tym tygodniu, więc będę mogła ruszyć na zakupy spożywcze i ruszyć z dietą bo szczerze mówiąc nie mogę się już doczekać. Chociaż z 2 strony wciąż nie mam w główce wszystkiego dobrze poukładanego, dziś np., skusiłam się na lody, co prawda domowe, robione z mleka skondensowanego i śmietany, ale wciąż bardzo, ale to bardzo kaloryczne. W tym tygodniu mam zamiar zrobić czystki w szafkach i wszystko co złe i kuszące powyrzucać.
Niedziele są pod względem utrzymywania diety najtrudniejsze, mam taką zasadę, że w niedziele odpoczywam na maksa, lenię się, bałaganię, oglądam tv, śpię, robię wszystko na co mam ochotę i w ten dzień naprawdę najtrudniej jest mi powstrzymać głód i ochotę na słodkie, też tak macie? Będę z tym walczyła, ale jak już wspominałam powoli, nie od razu Rzym zbudowano.
Jakoś dziś tak rozlaźle piszę,może dlatego, że właśnie moje niedziele są rozlazłe i są na maksa moje
Podsumowując: wciąż piję dużo wody, wciąż mam ogromną motywację, wciąż chcę podjąć po raz kolejny walkę z samą sobą i wciąż układam sobie wszystko w głowie, powoli
A jeśli chodzi o wysiłek fizyczny, w środę i wczoraj daliśmy sobie z mężem nieźle w kość, przerzucając w piwnicy drzewo z jednego do drugiego pomieszczenia. Na jesieni pękła nam rura i zalała połowę tego pomieszczenia. Niestety dopiero teraz udało się nam tam wejść i zrobić z tym porządek, powiem Wam, że dziś ledwo ruszam rękoma i nogami ale warto było, bo w piwnicy w końcu zapanowało troszkę porządku
Życzę Wam miłego niedzielnego popołudnia
olenka173065
25 maja 2015, 10:29Marzenie do spełnienia:):)na pewno się uda:P
NewShape2017
24 maja 2015, 18:43Dziękuję za wpis. Wiem że rodzice to też ludzie i nikt ich nie uczył jak wychowywać dzieci często ich rozumiem ale nit nie ma prawa upokarzać dziecka a tak się ciągle czuję a nie motywuje mnie to do odchudzania a wręcz przeciwnie pogłębia moje złe samopoczucie ale cóż sama muszę walczyć. Diękuję za odwiedziny pamiętnika super że odpoczęłaś.