Codziennie wstaję o 6:40 , myję się, ubieram maluje, jem śniadanie - tak nauczyłam się jeść śniadanie w domu to mój ogroooomny sukces, zważywszy na to, że poprzednio zaczynałam dzień kawą w pracy i 1 posiłek jadłam około 10. Ubieram się i jadę do pracy, w pracy kawa czarnucha, niestety słodzona ale nie dam rady przełknąć bez cukru, a nie chcę popadać w paranoję 1 łyżeczka cukru mnie nie zabije, tak więc kawa i prasówka na rozbudzenie, a potem pracuję sobie i tak gdzieś około 10 już mój brzuch zaczyna grzmieć więc wyjmuje 2 śniadanie i powoli jem, chwila przerwy od komputera, odpoczynek dla oczu. Potem dalej pracuję i tak około 13 mój brzuch się nauczył, że czas na lunch, więc znów wyjmuje jedzonko i jem i później pracuję do końca (czasem się poobijam). Wracam do domu, szykuję obiad i około 16 jem sama albo z mężem, zależy czy zdąży już wrócić z pracy, czasem piję rozpuszczalną, częściej herbatę, przebieram się i zabieram się za robotę w domu. Najpierw ogólne ogarnięcie mieszkania, wyniesienie prania na strych i już mamy 17, potem jak np wczoraj zabrałam się za prasowanie, w międzyczasie przyjechał mąż, pojechaliśmy szybko na zakupy (godz. 18) bo musiał jeszcze wracać do pracy, wróciłam z zakupów parę minut po 19 zabrałam się za rozpakowanie zakupów, poszłam dorzucić do pieca i już mamy 19:45 i teraz tak, kończyć prasowanie czy zabrać się za obiad na jutro dla taty??? No wiadomo zabrałam się za obiad, przy okazji przygotowałam obiad dla nas, żeby dziś szybko mi poszło po powrocie, naszykowałam nam jedzenie do pracy (kolejny nowy nawyk, codziennie wieczorem szykuję nam pojemniczki do pracy), w międzyczasie w kuchni "wybuchł atom" nie wiem jak to się stało przecież ja tylko gotowałam no więc trzeba zabrać się za ogarnięcie kuchni, dobrze, że w końcu mam zmywarkę bo bym się zapłakała jakbym miała myć te wszystkie gary. Kończę ogarniać kuchnię z pracy wraca mąż mamy godzinę 21. Zjadł lekką, szybką kolację, chwile pogadaliśmy, trzeba iść się myć, mąż poszedł pierwszy a ja zabrałam się za szykowanie ubrań do pracy ( tak kolejny mój nawyk, z dnia na dzień wieczorem układam na krzesło to co mam zamiar jutro założyć, wszystko łącznie z majtkami, rajstopami czy skarpetkami to zawsze pozwala mi pospać te 10miunt dłużej rano), idę do łazienki, myję się i jest już 22:30 a ja padam z nóg, wlekę się do łóżka i zasypiam momentalnie.
I cóż z tego?
Nie dokończyłam prasowania, nie nastawiłam kolejnego prania, nie sformatowałam komputera (a zaplanowałam sobie to na wczoraj), już nie wspomnę o ćwiczeniach bo miałam wczoraj zacząć ćwiczyć choć troszkę i to mnie najbardziej wkurza! Naprawdę chciałam i naprawdę nie miałam nawet chwili czasu, nawet nie miałam kiedy usiąść, poza 15 minutową pogawędką z mężem jak wrócił z pracy, co już i tak ledwo na oczy patrzyłam. Dziś przyjeżdża w odwiedziny moja najlepsza przyjaciółka więc jak będzie około 17 to około 22 pojedzie, kolejny dzień w plecy. Staram się naprawdę staram się jak mogę znaleźć trochę czasu dla siebie, ale za nic mi to nie wychodzi. Ale nie poddam się! Będę walczyła dalej, aż znajdę jakiś złoty środek, może jutro się uda, musi się udać.
Dobra wygadałam się, troszkę mi lżej, ale tylko troszkę. Ale dziś piękna pogoda śniegu ani widu, ani słychu, słoneczko praży przez szybę, wiosna panie sierżancie
Miłego poniedziałku życzę wszystkim
binga35
27 stycznia 2015, 14:32fajne te Twoje nawyki..ja mam w planach od dawna wprowadzić szykowanie ubran poprzedniego dnia, a zawsze robie to rano i jeszcze zazwyczaj wyciągam żelazko,zeby poprasować...także zazdroszczę tej organizacji
SeasonsOfLove
28 stycznia 2015, 07:37Szykowanie ubrań naprawdę ratuje życie, zwłaszcza jak się lubi pospać, a ja potrafię drzemki przestawiać co kilka minut byle jeszcze troszkę w łóżku poleżeć :)
Ewa9116
27 stycznia 2015, 12:46A ja myślę, że powinnaś być z siebie dumna, bo bardzo sprawnie to ogarniasz, zwłaszcza jedzenie do pracy, na ćwiczenia też znajdzie się czas :) A co do układania ubrań na krześle na następny dzień - robię to samo! :D
SeasonsOfLove
28 stycznia 2015, 07:36Dziękuję, miło mi, że tak myślisz :)
zmiana2010
27 stycznia 2015, 11:53u mnie też doba za krótka.Ale ćwiczenia są priorytetem i codziennie znajduje czas na ćwiczenia(przynajmniej godzina , czasami dwie) Wykuję karnet na miesiąc , to mnie mobilizuje. a SPRZĄTANIE , PRANIE NADRABIAM W SOBOTĘ I NIEDZIELĘ . A u nas na Sląsku zima w pełni (niestety), sypie i sypie to białe szaleństwo
SeasonsOfLove
28 stycznia 2015, 07:35U mnie jest tego za dużo żeby w sobotę wszystko ogarnąć a w niedziele kiedyś prasowałam, ale niedawno stwierdziłam, że to jest jedyny dzień kiedy mogę się polenić na maksa i z tego nie zrezygnuję ;)
jkaska80
27 stycznia 2015, 11:38Skąd ja to znam mam to samo życzę Ci jednak trochę wolnego czasu a swoją drogą przynajmniej nie masz czasu podjadać :-)
SeasonsOfLove
28 stycznia 2015, 07:35Coś w tym jest faktycznie jak zajmę się pracą to nawet mój brzuch nie grzmi ;)