Nie schudłam do wesela, mąż nie przeniósł mnie przez próg (bo nie dałby rady), nie osiągnąłem swojego celu i odniosłam swoistą porażkę...ale...
No właśnie zawsze jest jakieś ale, i ja dzisiejszy wpis zacznę od moich ale...
...ślub i wesele udały się na 100%, byłam i wciąż jestem mega szczęśliwa
....mimo mojej otyłości nie wyglądałam aż tak źle i miałam swoją suknię marzeń, w której wyglądałam przepięknie, a mój mąż był i nadal jest mną zachwycony,
...pod presją czasu, ślubu i wesela z masą stresów przedślubnych powodowanych przez nasze rodziny nie dawałam rady skupić się na odchudzaniu, wręcz przeciwnie myśl o tym, że muszę schudnąć by jakoś wyglądać mnie demotywowała, dostawałam frustracji, depresji, załamań nerwowych i wszelkiego innego badziewia, za którym się ciągnęło odchudzanie na siłę, aż pewnego dnia dałam sobie po prostu spokój.
Stwierdziłam "trudno, jestem jaka jestem, zapuściłam się przez tyle lat, nie zrobię nic na siłę, muszę się pogodzić z myślą, że będę grubą panną młodą" i tak też się stało pogodziłam się z tym było mi nieco żal i przykro ale życie idzie do przodu jeszcze będę miała swoją szansę. Wesele przeżyliśmy, wszystko udało się tak jak chcieliśmy, czekamy jeszcze na film by przeżyć wszystko jeszcze raz, powoli na spokojnie.
A ja po dwóch miesiącach od ślubu ochłonęłam, zaczynam układać swoje życie na nowo, czuję, ze potrzebuję wielu zmian i czuję, że to jest właśnie najlepszy czas na ich wprowadzanie.
Wykupiłam dietę vitalii - bo wiem, że sama nie dam rady komponować w miarę niskokalorycznych posiłków i muszę mieć nad sobą tzw., swoistego "bata", znam siebie i wiem, że gdybym sama starała się coś zmienić to kończyłoby się to stwierdzeniami typu "a jeden cukierek mi nie zaszkodzi, a jedna czekoladka nic się nie stanie, a jak dziś zjem schabowego z ziemniakami polanymi skwarkami to przecież nic złego raz na jakiś czas można" tyle, że u mnie ten raz na jakiś czas byłby codziennie. Dlatego zdecydowałam się na wykupienie diety, już raz mi się z vitalią udało (dopóki się nie złamałam ale to inna i długa historia), uda mi się i teraz. Zwłaszcza, ze mam dużo siły i energii na to by zacząć te moje zmiany.
Za kilka tygodni powinnam już gotować w swojej nowej, pięknej kuchni marzeń to dla mnie dodatkowa motywacja i już się nie mogę doczekać kiedy ugotuję swój pierwszy obiad w swojej kuchni :)
Marzenia się spełniają uwierzcie mi, z czasem wszystko się wali, życie nie układa się tak jakbyśmy tego chcieli, ale po jakimś czasie dostrzegamy, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, że po burzy wychodzi słońce i że naprawdę można być szczęśliwym i powoli realizować swoje plany i marzenia. Wiadomo, że życie bywa przewrotne dziś czujesz, że masz wszystko, jesteś szczęśliwa, pełna życia i energii a jutro możesz wszystko stracić, nawet za godzinę los może postawić na Twojej drodze coś co na długi czas sprawi, że nie będzie wokół Ciebie ani odrobiny szczęścia. Dlatego trzeba łapać chwile, żyć pełnią życia, cieszyć się z najmniejszych drobnostek bo na to składa się życie, które szybko przemija.
Ja na dzień dzisiejszy jestem prze szczęśliwa i pełna energii i bardzo ale to bardzo chcę znów schudnąć. Dla siebie, dla swojego zdrowia, po to by się nie męczyć zakładaniem skarpetek, by po dni sprzątania w domu nie bolał mnie kręgosłup, żebym w końcu mogła kupić to co chcę i co mi się podoba, żebym te piękne fatałaszki, które leżą na strychu i czekają na swój wielki powrót mogły w końcu wrócić do mojej garderoby, żeby mój mąż patrzył na mnie jeszcze bardziej pożądliwym wzrokiem, żeby w końcu mógł mnie przenieść przez próg chociażby na naszą 1 rocznicę ślubu :) wierzę, że to wszystko osiągnę, musi mi się udać i koniec kropka.
Czas zmian w moim życiu, ogromnych zmian.
Jutro idę do fryzjera i tu też długo wyczekiwana zmiana fryzury po zapuszczaniu włosów na ślub, w końcu będę wyglądała w miarę jak człowiek :)
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę miłego dnia :*
Gosia
studentka_UM_Lublin
15 października 2014, 14:42Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia :) masz super męża, jesteś szczęśliwa, więc po prostu to wszystko musi się udać :) nie ma innego wyjścia :) trzymam kciuki :) ps. mam prośbę. jeśli będziesz miała chwilkę i będziesz mogła wypełnić prowadzoną przeze mnie ankietę na temat nawyków żywieniowych to będę wdzięczna. dzięki z góry. tutaj masz link: https://vitalia.pl/forms/d/1R8tyVMBmJwI7uaHp3uh9kjP158DKPLkHUg6rM076gdI/viewform
j.lisicka
15 października 2014, 13:43Też jestem na Vitaliowej diecie :) Powodzenia :)
wiscontina
15 października 2014, 13:19Witaj Gosiu. Z wielką uwagą i zainteresowaniem przeczytałam, to co napisałaś. Bardzo podoba mi się twój sposób pisania i myślenia. Jestem przekonana, że tym razem ci się uda. Sama mówisz, że marzenia się spełniają a najbardziej te, które możemy realizować sami. Czasami dopadają nas stare nawyki i ulegamy podszeptom, że...... przecież to tylko jedno ciasteczko. Wtedy potrzebny jest kopniak , by znów ruszyć do przodu. Jak kiedyś będziesz potrzebowała takiego motywacyjnego kopniaka, daj znać. Polecam się. Życzę ci powodzenia. Ania
aga.tr
15 października 2014, 13:04Hej! życzę sukcesów! Wykupienie diety to dobry krok, wydałam pieniądze to teraz nie ma zmiłuj, trzeba w tym trwac. Ale nie jest bardzo ciężko. Znużenie przychodzi czasem a i chęc na slodycze , ale posiłki smaczne i jest moje kpchane pieczywo...dieta jak nie dieta :) Bedę kibicowac :):)