Tia.... co ja będę się powtarzać...znowu wyszła lipa :D Nawet nie sądziłam, że po tym jak już najgorsze za mną, to będzie mi trudniej za siebie się ponownie zabrać.
Wychodzi na to, że jak coś tutaj piszę to potem nic mi nie wychodzi :/ Cóż tym razem nic nie pisałam i zaczęłam troszkę ćwiczyć... i póki co jest ok. Ćwiczyłam 3 dni, potem przerwa weekendowa i dziś znowu :] Co prawda nie są to takie ćwiczenia jak dawniej tzn. 45min, ale lepszy rydz niż nic. Robię rozgrzewkę 6min i potem ćwiczenia 8min. W sumie najważniejsze, że jestem po tym zgrzana, czuję drżenie i mrowienie w ramionach i udach no i śladowe ilości potu się nawet pojawiają :D Może jakoś uda mi się rozhulać i po jakimś czasie będzie mi mało tych ćwiczeń - wtedy dorzucę więcej :)
Ale co powiem to powiem...... od schudnięcia 15kg przytyłam już 4-5kg i jak wchodzę do domu po schodach to czuję, że jest gorzej z kondycją :/ Sapałam dziś jak świnka, gdy winda nie działała i musiałam grzać schodami :D Jednak te 5kg robi ogromną różnicę!
Z jedzeniem w sumie bez większych zmian, choć ostatnio miałam zryw i jadłam sporo warzyw na obiad. Nie wiem jak ja się ogarnę, ale jakoś małymi kroczkami, tak jak poprzednio, i znowu mi się uda :)