Przemyślałam temat i chyba jednak wrócę do tematu nieruchomości, zwłaszcza, że zasadniczo zaproponowane zasady współpracy mi pasują. Już nawet pomyślałam, że jakby mi się udało coś na tym biznesie ukręcić (a właściwie dlaczego nie?!), to miałabym fundusze na spłacenie długów, bo trochę mi ich zostało. I wyszłabym nareszcie na prostą. A na dodatek trochę więcej kontaktów z ludźmi. Z drugiej strony, skoro się ogarnęłam, to nie powinnam narzekać na brak czasu na zlecenia. Więc reasumując, chyba to najlepsze rozwiązanie. Ostatecznie zajrzeć do biura na kilka godzin w tygodniu, umówić się na kilka spotkań... To jest do zrobienia i do pogodzenia z innymi rzeczami.
Poza tym idę dzisiaj zawiesić działalność - bez sensu generować sobie dodatkowe zadłużenie w ZUS-ie, a tak zawieszę i powolutku spłacę zaległe składki. A potem pożyjemy, zobaczymy. Przy okazji dowiem się o paszport tymczasowy dla młodego. W grudniu jedziemy na kilka dni do Berlina i lepiej nie ryzykować braku dokumentu, a legitymacja to za mało, paszport ma natomiast nieaktualny. A do wyrobienia nowego potrzebna zgoda ojca - raczej zostało za mało czasu, żeby zdążyła przyjść, a poza tym to dla nas dodatkowy koszt za upoważnienie. Bez sensu. Więc dowód tymczasowy będzie chyba najlepszym wyjściem.
Waga dzisiaj bez rewelacji, ale przecież trudno oczekiwać spadku codziennie, lol. Ważne, że nie skacze w te i we wte, tylko trzyma się stabilnie uzyskanej cyferki.
Na razie siedzę przy kawce, zaraz sobie zrobię śniadanko (sałatka z mozzarelli, pomidora, cebuli, wędzonego łososia i bazylii - N), trochę popracuję, bo nie wyrobiłam się ze zleceniem, zrobię 1 milę, zjem drugie śniadanko i lecę na miasto załatwiać sprawy. A w międzyczasie trzeba by zadzwonić do mojej przyszłej współpracownicy.
Miłego dzionka i miłego dietkowania. Swoją drogą zabawne, że bycie na diecie może być nawet przyjemne, lol.