Niestety, tu czekała nas przykra niespodzianka. Wyszło jakieś zamieszanie z rezerrwacjami i nie ma dla nas miejsc. Znaczy na dzisiaj jest jeszcze, ale na jutro i pojutrze musimy się przenieść, co jest o tyle niefaje, żę wyjdzie nam drożej o 100 zł. Nie rozumiem, jak można przyjmować grupę na obiekt i wyrzucać turystów indywidualnych, mimo że mieli rezerwację i wpłaconą zaliczkę dwa miesiące wcześniej. Jakaś dziwna polityka u nas panuje. Co prawda tam będziemy mieli bliżej do centrum, ale z drugiej strony dalej do naszej ulubionej kręgielni, no i ta różnica w cenie mnie wkurza. Co z tego, że ze śniadaniami?! A może ja nie chcę ze śniadaniami?! Zwłaszcza przy mojej diecie i młodego jedzeniu, to po prostu wywalone pieniądze całe to śniadanie. Wrrr. Zła jestem. Nic dodać, nic ująć. I chyba dzisiaj sobie pozwolę na piwo na luzie. Trudno się mówi. Ostatecznie końca świata nie będzie, a po powrocie z ferii będę grzeczną dziewczynką.
14.30 - placuszki z kaszy gryczanej i kawałek wędzonej piersi z kurczaka (B-W),
pozostały mi 3 B - nawet jak pozwolę sobie na swobodę procentową, zamierzam pilnować diety, dzięki temu mam jednak poczucie zachowanej kontroli, przynajmniej do pewnego stopnia, hehe