21.00 - kotlet mielony, marchewka z groszkiem, odrobina puree ziemniczanego + 3 lampki czerwoneg wina
Dzisiejsza dieta troche nie halo pod wzgledem podzialu na W i B, ale poza tym kalorycznie w normie, wiec suma sumarum nie moge narzekac. A co do wina, hm, chyba powinnam od teraz pic tylko czerwone wino z alkoholi. Czemu? Bo u mnie na czerwone wino dziala przedziwny ogranicznik, ja go po prostu nie moge zbyt wiele wypic - przy innych trunkach tego nie mam, przy czerwonym winie jak najbardziej. Lepiej byloby wcale, dlatego tez od jutra staram sie wrocic na sciezke poprawy, ale poniewaz moje nowe zycie nie ma byc umartwianiem sie, nie twierdzilam, ze zostane calkowita abstynentka do konca zycia, Notabene, uwazam, ze skoro po 11 dniach abstynencji wypilam troche czerwonego wina i nie pojechalam w drodze powrotnej do sklepu po cos wiecej, ani nie zamowilam w restauracji piwa, to jestem na bardzo dobrej drodze. Sprawdzilam, moge poprzestac na niewielkiej ilosci, to tylko kwestia nastawienia i wyboru. Ta swiadomosc poprawia mi samopoczucie, bo to znaczy, ze nie est ze mna jeszcze tak zle. Poza tym troche potanczylam. A teraz juz padam na rylo, wiec zmykam spac. Pozdrowienia z pieknego Karpacza.
j0a2na
27 stycznia 2013, 12:30ja tez jestem zwolenniczka umiaru zamiast calkowitego wylaczenia z diety. Wczoraj wypilam dwa kieliszki wina i mimo, ze moj nie-malzonek dalej popijal z ochota, ja nie dalam sie namowic i poprzestalam na tej ilosci. Mozna? Mozna! Wiec czemu nie :)
rynkaa
26 stycznia 2013, 23:09zazdroszczę pobytu w Karpaczu :) powodzenia ! :)