dzień 11 - 0%, bowiem zjadłam 2 chruściki i 1 pączka,
dzień 12 i 13/63/134 - oba zaliczone na 100%.
Ale, żeby nie było tak nudno, jak to zauważyła Helawopalach zrobię wiwisekcję dzisiejszego jadłospisu. Ma to na celu udowodnienie mnie samej jak potrafię paskudnie się odżywiać i potem nie ma się co dziwić, że wyniki na wadze w kilogramach i % tłuszczu w organizmie są przeogromne.
Dziś było tak:
1. śniadanie około 7.30 - 2 kromki chleba graham plus po 2 plasterki sera żółtego i szynki konserwowej plus 2 ogórek kiszony i czarna, gorąca kawa zbożowa,
2. drugie śniadanie (po powrocie z zakupów) około 12.00 - dwa serdelki na gorąco z musztardą i 1 kromką chleba orkiszowego plus herbata mrożona (niestety kupna),
3. obiad około 13.30 (za krótki czas od ostatniego posiłku) - talerz frytek z keczupem i surówką z kiszonej kapusty, cebuli, tartej marchewki z oliwą,
4. podwieczorek około 16.00 - 6 połówek brzoskwini z puszki plus pół kubka syropu z tych brzoskwiń plus orzechy nerkowca i brazylijskie (5 sztuk),
5. kolacja około 18.30 - zamówione sushi plus buła grahamka z żółtym serem i kiełkami lucerny.
No niezły festiwal z tego wyszedł.
Finał tego bałaganu objawia się tym, że czuję nieprzyjemny ciężar w żołądku . Mam nadzieję, że ten dyskomfort ukoi świeży imbir na gorąco z cytryną i miodem.
Właściwie nie jest smakoszem frytek, ale dziś mnie taka chęć naszła i je zjadłam. Wyszło z tego dobre doświadczenie (sama sobie królikiem doświadczalnym i doświadczającym ) na przyszłość, aby wiedzieć, że mój organizm nie przyswaja pozytywnie takich specjałów.
Myślenie ma przyszłość. Jak widać w sprawach żywienia także.
bozek10
1 marca 2014, 21:16Takie podsumowanie jest potrzebne od czasu do czasu żeby nie popaść w samozachwyt. Ale najważniejsze że to nie jest norma, tak jak kiedyś. Ja dzisiaj zjadłam trochę za dużo chleba i to ze smalcem (zgroza!) ale nie żałuję. Też sobie podsumowałam na boku i wiem że jutro muszę być uważniejsza. Zgubiła mnie za długa przerwa między posiłkami i dopadł wilczy głód. Trzymamy się mimo to!