Cudowna, słoneczna niedziela już za mną. Zwlekłam się dziś z łóżka o 8.30 Bosze nie pamiętam, kiedy ostatnio wstałam o tej godzinie. Potem przepisowo śniadanie i trochę ogarniania, bo przecież w tygodniu nie ma na to czasu. Po południu grill u znajomych na działce, na który jako jedyni wybraliśmy się na rowerach. Sałatki, kiełbasa i mięso pachniały tak obłędnie, jednak ja grzecznie wcinałam tylko swoje żarcie. Po wczorajszym wpisie wpadli znajomi i jakoś tak zjadłam 3 kawałki pizzy (na szczęście na baaaardzo cienkim spodzie) Więc jedna chwila rozpusty musiała mi wystarczyć.
Zabawne było to, że gdy dojechaliśmy już na miejsce starszemu pękła dętka a nowa była w domu, więc mama po pochłonięciu obiadu musiała po nią pojechać. Niby nie daleko, bo 6 km, ale dzięki temu w dniu dzisiejszym trzasnęłam 24 km.
Bilans niedzieli:
Przestrzeganie diety - tak
Słodycze - nie
Ćwiczenia - tak ( jazda na rowerze)
Woda - tak.
Nike21
8 kwietnia 2018, 23:45No to super pizza spalona i ćwiczenia zaliczone.