Wczoraj wróciliśmy znad morza. Było trochę komplikacji na urlopie, ale podsumowując cały wyjazd było cudnie. Waga ... masakra za cały rok nie opiłam się tyle piwa. Co do jedzenia to byłam na diecie rotacyjnej, co się obróciłam to żarłam. W menu było wszystko: mięso z grilla, gofry, lody, rybka wędzona i wiele innych rzeczy. Nie czułam się z tym najlepiej a fakt, że nic z tym nie robiłam oznacza tylko, że morze ogłupia :D Poćwiczyłam w piątek trochę na orbitreku (niestety nie moim, ale suszę mężowi głowę dalej). Po 15 minutach na jakimś średnim programie dyszałam bardziej niż po 30 min. biegu. Daję sobie jeszcze tydzień i dopiero się zważę i zmierzę. Dziś wiem że mam ponad 74 kg czyli sporo przytyłam. Widać to na zdjęciach. Niestety nikt na siłę jedzenia mi nie wpychał w związku z tym mogę mieć pretensje sama do siebie.
A to foty z urlopu.
fusyfusfu
26 sierpnia 2012, 21:56Dieta rotacyjna! Heheh, super nazwa. Trochę ćwiczeń i szybko zrzucisz. Pozdrawiam