Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Szczęśliwa matka i żona :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5672
Komentarzy: 96
Założony: 26 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 18 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ruuuddda

kobieta, 39 lat, Radom

173 cm, 83.30 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Wyglądać lepiej niż rok temu w bikini XD

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 maja 2018 , Komentarze (4)

Stalo się to czego się obawiałam. Nadmiar pracy spowodował powrót do złych nawyków. Wieczorne podjadanie (albo słodkie, albo pieczone), brak ćwiczeń. Waga stoi w miejscu, ale przecież nie o to chodzi. Niech się ten miesiąc już skończy (szloch) 

Dziś jak w każdy piątek praca do bólu. Nie wiem. o której skończę. W niedzielę starszy ma powtórkę i pomyślałam, że wyskoczymy do restauracji, żeby mu miło było. Taki rodzinny obiad dla naszej czwórki. :) Tyle, że wieczorem trzeba będzie więcej spalać :D M. wrócił więc będzie jak (smiech)

16 maja 2018 , Komentarze (3)

Maj to miesiąc bardzo trudny i wyczerpujący. Komunie a co za tym idzie sporo tortów, oczywiście do tego praca dom i cała reszta. od jakiegoś czasu strasznie szybko się denerwuję i ciskam pioruny na prawo i lewo. Rykoszetem dostaje M. Każda rozmowa kończy się kłótnią. Potrzebuję chyba trochę wolnego czasu tylko z moim M. Zdystansowania się. 

Przez to wszystko wczoraj nawet nie patrzyłam na to co jem. Pochłonęłam masę słodkości a przed snem jeszcze dobiłam białą bułką z masłem i wędliną. Makaroników jadłam aż do bólu... Jakoś nie mogę sobie poradzić z tą złością. Teściowa przyjechała na kilka dni, żeby mi pomóż z dziećmi. Każde jej słowo, każde wypowiedziane zdanie strasznie mnie drażni. Baby to są niestabilne (szloch)

8 maja 2018 , Komentarze (3)

Kiepski tydzień za mną, ciągle jakieś spotkania, komunia. Nie trzymałam się planu, nie ćwiczyłam ( ale też bardzo dużo pracowałam). Wczoraj z zapałem wróciłam do rozpiski, żeby wieczorem pochłonąć naleśnika z bananem i kotleta w panierce (zimno) Osiągnęłam wagę, która zawsze miałam i jakoś tak poluzowałam sobie trochę za bardzo. A chciałabym wyglądać jeszcze lepiej. Jeszcze szczuplej. Gdzieś spadła moja motywacja a jestem dopiero w połowie drogi. (szloch) Dziś mam większy zapał, jednak zbliża się weekend, znowu wyjazd i znowu problem z przygotowywaniem posiłków. Muszę trochę poćwiczyć, spalić więcej niż zwykle. A jak u Was samozaparcie? <3

30 kwietnia 2018 , Komentarze (5)

Nie wiem jak u Was, ale moje silne trzymanie się planu żywieniowego na tygodniu jest bez zarzutu. Natomiast w weekend dostaję jakiegoś małpiego rozumu. W sobotę wieczorem zjadłam kawałek pizzy, 2 kromki białego chleba i 4 drinki. W niedzielę oczywiście to odchorowałam i śniadania nawet nie miałam ochoty jeść, jak się zwlekłam z łóżka o 11 było lepiej. Zrobiłam rosół i pochłonęłam cały talerz, były lody z dzieciakami (o w sobotę przecież też był deser lodowy). Wieczorem planowana kolacja i ... 2 kawałki pizzy, bo znajomy robi pyszne domowe pizze :) Do tego wcale nie mały kawałek chałwy. 

Jak tak wczoraj o tym myślałam, mówiłam sobie, że nic się nie dzieje, jednak gdy o tym piszę widzę, że przegięłam. Konsekwencją tego jest 1 kg więcej na wadze :PP Głupia ja. 

Jednak poniedziałek motywuje mnie już sam z siebie. Wstałam ok 6, poćwiczyłam, skoczyłam do Lidla po zakupy, zrobiłam śniadanie do pracy i zdążyłam podjechać na rowerze do roboty (kurcze nie jeździłam cały tydzień). Do czwartku musi być bez zarzutu, bo chciałabym jednak się nie załamywać po stanięciu na wagę ;)

26 kwietnia 2018 , Komentarze (5)

Rano stanęłam na wadze a tam 74,5 :? albo waga mi się zepsuła, albo za szybko spadam na wadze. Chociaż wiem, że na początku leci szybko a później mocno zwalnia. W sumie powinnam się cieszyć. Wczorajszej kolacji nie byłam w stanie zjeść, tak strasznie mi nie smakowała. Choć ja zwykle jem bo wiem, że powinnam, jednak wczoraj odpuściłam. Myślałam, żeby zjeść coś innego (np moje ukochane tosty z cukinią i tuńczykiem, ale nie byłam głodna. 

Wczoraj dla poprawienia nastroju skoczyłam do fryzjera. Na mojej głowie pojawiła się fajna fryzura a na czole grzywka :D Kurcze ostatnio grzywkę miałam chyba w podstawówce  (smiech)

Trzymanie się planu bez zarzutu, nawet próbowanie kremów do tortów było mega minimalistyczne i nie miałam ochoty pożerać go łyżeczką :)

Do pracy pojechałam wczoraj samochodem, bo naoglądałam się przed wyjazdem prognozy pogody i miało w ciągu dnia lać a jak na złość nie spadła ani jedna kropla :PP

Bilans środy:

Pilnowanie planu - tak

Ćwiczenia - tak

Słodycze - nie 

Woda - tak

25 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Jestem na miejscu, zaczyna się maraton w pracy, pracowni i domu. W weekend było słabo, miałam mega doła, w końcu odważyłam się i powiedziałam M., że tak rzadko mówi mi, że ładnie wyglądam. Trochę się obruszył, powiedział, że przecież w Boże Narodzenie (!) mówił jak świetnie wyglądam. Potem po przemyśleniu sprawy dodał, że faktycznie za rzadko mi to powtarza, choć zauważa jak bardzo zmienia się moje ciało. Brakuje  nam czasu dla siebie,. Kiedy on wraca w piątek ja biegnę do pracowni. Jestem tam do późna (lub do rana). W sobotę do 13-14 pracownia. Popołudniu załatwianie wszystkich spraw i zostaje nam niedziela. Tylko niedziela. W zależności od tego gdzie pracuje wyjeżdża w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano. Płakać mi się chce, bo spełniając marzenia poświęciłam czas oddany dla rodziny (szloch). Wiedziałam, że będzie ciężko, jednak nie tyle fizycznie, co psychicznie nie jestem w stanie tego udźwignąć. Firma działa fajnie i nie ma co narzekać (no chyba, że na brak dodatkowej pary rąk). A jednak zamiast spełnienia czuję pustkę.

Na wyjeździe jedzenie hotelowe było nawet bardzo przyzwoite. Poza dość kalorycznymi obiadami reszta bez zarzutu. Nawet miałam czas, żeby trochę poćwiczyć. Wpadłam na zakupy do Manufaktury i wydałam pieniądze, których jeszcze nie zarobiłam (smiech) Nakupowałam bluzek, parę spodni, staników i torebkę. Nigdy w całym swoim życiu nie zrobiłam takich zakupów, jednak dziś stając przed szafą nie powiedziałam, że nie mam się w co ubrać :D

Nie robię bilansu, bo ostatnie dni były całkowicie poza planem. Jutro ważenie i pewnie nie będzie spektakularnych spadków. Na szczęście najbliższe szkolenie może za rok :)

Najbardziej podoba mi się to,  że nie czułam pokus. Zjadłam racjonalne śniadanie i kolację. Mam nadzieję, że tak mi zostanie.

20 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Motto na dziś: Żeby mi się tak bardzo chciało jak mi się nie chce. Wczoraj robiłam chyba wszystko, żeby nie robić figurek. Oczywiście będę dziś cierpiała z tego powodu, bo na jutro rano torty muszą być gotowe + 20 muffinek :) Więc pewnie przez moje lenistwo dzisiejsza noc będzie nieprzespana. (szloch) Głupia ja, jednak jak po pracy wracam do domu to bardziej mam ochotę sprzątać, gotować i ogarniać sprawy dzieci niż w pracowni klepać torty czy robić figurki. Zaczyna mi brakować zapału, może przez pogodę :? jedno jest pewne, że nadmiar pracy sprzyja mojej pracy nad sobą, bo nie mam czasu myśleć o jedzeniu. Wielkimi krokami zbliża się maj i mega dużo roboty. Sama nie wiem jak to ogarnę, ale mam nadzieję, że dam radę. 

W poniedziałek wyjeżdżam na dwudniowe szkolenie do Łodzi. Co za tym idzie nie ma szans na utrzymanie planu, bo o ile śniadania są w formie bufetu, obiady jednak są jednakowe dla wszystkich. Trzeba będzie jeść zachowawczo i mało ekologicznie zostawić połowę porcji na talerzu. A wieczorem pewnie jak co roku wypad wieczorem na miasto, więc i jakiś alkohol będzie. :D ćwiczenia tylko na hotelu, ale w pokoju będę z dziewczyną, której zupełnie nie znam i trochę się wstydzę. Nie pamiętam czy w tym hotelu była siłownia :?, bo to rozwiązałoby mój problem ;) 

Wczoraj wieczorem zjadłam dodatkowo połowę tosta chłopaków ( który zostawili, żeby było jasne). Jaki on był nieprzyzwoicie dobry :) Jednak myślę, że nie ma co przesadzać. Choć coraz częściej zdarzają mi się jakieś "dodatki" i boję się, że w moim przypadku prowadzi to do zaprzestania diety. A waga spada ładnie i już mam o 4 kg mniej niż na początku. Jeszcze kg i będę ważyła tyle co zawsze ( i tak nie jest to mało) a potem jeszcze więcej pracy nad sobą, żeby wyglądać świetnie :D

Bilans czwartku:

jedzenie wg planu - tak (niestety na mojej trasie stanął tost)

ćwiczenia - tak plus rowerkiem do pracy 

słodycze - nie  (próbowania kremów nie liczę (znikome ilości) , bo wczoraj przekładałam torty) 

woda - tak

19 kwietnia 2018 , Komentarze (3)

Wczoraj zaraz po pracy zamiast do domu pojeździłam sobie na rowerze, wieczorem mi się przysnęło, ale wstałam, zaczęłam robić figurki. W nocy starszy wgramolił mi się do łóżka co skutkowało zabieraniem mi pierzynki. Miałam go wygonić, ale jakoś serca nie miałam. Młodszy przyszedł z drugiej strony i tak skończyło się moje spanie :p. Zwlekłam się o 6 na ważenie. Spadłam sporo na wadze choć jak wiecie w weekend trochę sobie odpuściłam :) Wczoraj też zjadłam małą krateczkę wysokoprocentowej czekolady z żurawiną liofilizowaną, bo tak jakoś czułam potrzebę 

Bilans środy:

Jedzenie wg panu - tak

Ćwiczenia - tak 

słodycze - mały kawałek czekolady

18 kwietnia 2018 , Komentarze (4)

kłopotów ze starszym ciąg dalszy (szloch). Ciśnienie miałam wczoraj chyba 200/100. Kolejne jedynki z polskiego, matematyki. Ach szkoda gadać. Starszy jest typem, który potrzebuje, żeby go cały czas pilnować, pomagać mu, być jego sekundantem stojącym na straży czasu. Staram się na ile mogę, jednak nie mam, aż tyle czasu. Coraz częściej myślę, żeby zamknąć firmę i pomóż mu. I tak mam stałą pracę, więc bardzo na tym nie ucierpi nasz budżet. Nie jestem z tych matek, które chcą całe życie prowadzić dziecko za rękę, jednak widzę, że bez pomocy chyba się nie obejdzie.

Odżywianie w dniu wczorajszym bez zarzutu, wieczorem poćwiczyłam, wody piłam trochę mniej niż zwykle, ale jakoś tak nie miałam nawet kiedy ją szarpnąć. Jutro ważenie i zobaczymy jak po weekendowym jedzeniu ciasta :D będzie wyglądać moja waga a przede wszystkim centymetry w pasie. Tak bardzo nie lubię mojego brzucha :<

Bilans wtorku:

Odżywianie wg planu - tak

Ćwiczenia - tak

Słodycze - nie

woda - trochę mniej niż zwykle

16 kwietnia 2018 , Komentarze (4)

Próbowałam napisać coś będąc w Bydgoszczy jednak z telefonu nie pojawił się cały wpis :/ w związku z tym muszę nadrobić caaaały weekend. W piątek przepisowo i intensywnie, bo przed wyjazdem musiałam załatwić dużo spraw. Na wyjazd przygotowałam dietę pudełkową :D dobrze, że w hotelowych pokojach są lodówki :D w sobotę po zajęciach udałam się na shopping i małą rozpustę w formie wrapa i soku z jarmużu. Oczywiście do tego lody :) jednak wszystko było zaplanowane i jadłam bez wyrzutów. W między czasie spacer i powrót na hotel. Trochę poćwiczyłam i do spania :D w niedzielę już jedzenie planowo, niestety bez ćwiczeń po podróży a wieczorem już w domu słodkości od Sowy ( zawodowo musiałam sprawdzić smaki :D). Rano do jedzenia same pyszności z listy ;) A i moja sylwetka bardzo ładnie zaczyna się zmieniać. Muszę tylko zrobić coś ze skóra na brzuchu, żeby też ładnie się kurczyła :?

Bilans piątku:

zdrowe odżywianie wg planu - tak

woda - tak

ćwiczenia - tak (jazda na rowerze) 

słodycze  - nie

Bilans weekendu: wszystko zaburzone (smiech)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.