Ostatnio będąc na wakacjach przeczytałam niesamowity felieton. Nikt nie potrafi tak pisać jak Beata Pawlikowska. Temat błahy, bo o kremach z filtrem zatytułowany: " Na słońcu".
Pani Beata wprowadziła mnie w niesamowity klimat. Pisała, o teraźniejszości, przeszłości i nowoczesności dzisiejszych czasów.
Puentą było to, czy smarować się kremami z filtrem, czy nie?
Siedziałam własnie nad pięknym polskim morzem wysmarowana trzema rożnymi kremami z filtrem: 50+ twarz, 30+ ramiona i uda,15+ łydki i pozostałe mniej narażone na słońce części ciała. Czytałam Claudię, którą kupiłam, bo była w atrakcyjnej cenie i na plaży chciałam się zrelaksować. Pani Beata pisała o pięknej wyprawie do ciepłych krajów i o tym jak w dawnych czasach nie smarowała się kremami z filtrem, bo były mało dostępne i i ich cena przekraczała jej możliwości. Z felietonu dowiedziałam się również, o tym, że owe kremy blokują działanie hormonów w organizmie a także, że zawierają szkodliwe substancje. I nagle poczułam się zniewolona tą cała nagonka na słońce i jego szkodliwe działanie. Następnego dnia wyszłam na plaże rano, na spacer, wypiłam spokojnie kawę w cichej kawiarni, pospacerowałam po nadmorskim lesie obok wydm, dotleniłam się jodem. Po sytym obiedzie przedrzemałam się w hotelu i na plaże wyszłam grubo po 16:00 bez tony kremów, które wcześniej na siebie ładowałam. Zostałam aż do zachodu słońca. Wreszcie czułam się wypoczęta i zrelaksowana. Nie goniłam za słońcem i opalenizną. Po po powrocie do domu wreszcie byłam w pełni nasycona wakacyjnymi promieniami. Do dziś chodzę do pracy muśnięta słonecznym uśmiechem. Skóra nie zeszła, nie mam opryszczki, która zawsze po takim urlopie wychodziła, i nie bolała mnie głowa. Wróciłam w końcu wypoczęta. I wiem już co robiłam nie tak... Gonitwa za każda minutą słońca i wody, tony kremu z filtrem, ból głowy, tony rzeczy tachanych na plażę. To nie był urlop, to był koszmar!!!
Polecam wszystkim zastanowić po co tak naprawdę jedziemy na urlop nad morze.
Wypocząć? A może spalić się na mahoń?
Ja już wiem!!