Długo tu nie pisałam. Najpierw złapał nas covid, potem całymi tygodniami dochodziliśmy do siebie. Nie mogłam jeść jak trzeba (w początkowym etapie choroby nie jadłam nic, potem nadrabiałam śmieciowym żarciem) ani ćwiczyć. Myślałam, że to koniec, że dieta znowu pójdzie się paść na pobocze. O dziwo nie przytyłam przez ten czas, waga utrzymała się na tym samym poziomie. To dało mi trochę motywacji, żeby spróbować chociaż przystopować z jedzeniem byle czego. Nie było łatwo, bo ciągnęło mnie i do fast foodów, i do czekolady, i do słonych przekąsek. W końcu postanowiłam wrócić do biegania.
Z początku szło mi bardzo opornie, covid skutecznie pozbawił mnie sił na kilka tygodni, poza tym bałam się, że zacznę kaszleć podczas treningu (a kaszlałam zaiste paskudnie). W końcu jednak wszystko wróciło do normy. Biegam i regularnie jeżdżę rowerem, pływam.
Na razie odpuściłam ćwiczenia siłowe, bo po prostu nie dałabym rady przy tych upałach. Może od przyszłego tygodnia... Jem wszystko, na co mam ochotę, ale oczywiście mniej. Wpadają i chipsy, i lody, mnóstwo arbuza, meksykańskie żarcie, makaron. No i na bieżąco kontroluję wagę.
Przeglądałam ostatnio historię pomiarów w Samsung Health i znalazłam wagę z grudnia 2020 roku - 107 kg. A to i tak nie była najwyższa, jaką udało mi się osiągnąć. Nie wyobrażam sobie powrotu do tamtego stanu. Mam zacięcie, zmieniłam garderobę, czuję się że sobą atrakcyjnie. Niecałe półtora kilograma dzieli mnie od ósemki z przodu.
Byłoby super schudnąć jeszcze 3-4 kg do urlopu. Póki co jestem z siebie dumna i walczę dalej.
Julka19602
14 sierpnia 2022, 15:54Brawo. Dobrze że masz motywację to ważne. Dodaje skrzydeł. Pozdrawiam.
Mirin
14 sierpnia 2022, 09:42Brawo!
PACZEK100
14 sierpnia 2022, 09:31Fajnie że pomimo tylu przeszkód dajesz radę:)