Pobudka o 5:34. Migrena. Dawno nie miałam takiego bólu głowy, a u mnie jak ból głowy to zawsze też mdłości.
Dzień zaczęłam od kawy, ale raczej sobie ją sączyłam, bo żołądek protestował na każdy zapach, a co dopiero na smak.
Zabrałam się oczywiście za obowiązki domowe. Opróżnienie zmywarki, umycie jakiś pojedynczych naczyń zalegających w zlewie, powieszenie prania, które zrobiło się w nocy, przygotowanie śniadania dla psa i dla reszty rodziny. No i zapach jedzenia mnie pokonał. Nie zdążyłam dobiec do łazienki, tzn. zdążyłam dobiec, ale nie zdążyłam otworzyć kibla. Zarzygałam pół łazienki. Super. Zrobiłam sobie tylko dodatkową robotę, bo musiałam to posprzątać.
Doceniam pracę w domu właśnie w takie dni jak ten. Do pracy poszłam w piżamie, owinięta kocykiem, bo dostałam dreszczy, siedziałam przed kompem z miską na kolanach, bo mdłości dawały się we znaki. Moje biuro jest na piętrze, łazienka na dole, a co za tym idzie brak szans na utrzymanie zawartości żołądka.
Wzięłam tabletkę, ale chyba ją zwymiotowałam więc raczej nie zadziałała. Dopiero około 11:00 ból zaczął odpuszczać. Powoli zaczęłam skubać śniadanie:
- sok domowej roboty (marchew, jabłko, pomarańcze)
- winogrona
- jogurt brzoskwiniowy
- kanapki z sałatką.
W trakcie mojej pracy, chwilę przed 12:00 wyłączyli u nas prąd. Wyłączenie, jak się okazało było planowane. Szybko zgłosiłam ten fakt do przełożonych i siedziałam patrząc w diody od Internetu kiedy się prąd pojawi, bo bez prądu jak bez ręki. Pracować nie możesz, jedzenia nie zrobisz, picia nie zrobisz, w domu zimno, TV brak, Internetu brak. Poszłabym spać, ale wtedy nie zauważę jak prąd włączą i do pracy nie wrócę. Na szczęście wszystko trwało niecałe półtora godziny.
Przygotowałam służbowe dokumenty na jutrzejszy wyjazd. Powiem szczerze, że to głupota i strata czasu. Indywidualny Program Rozwoju Zawodowego czyli co chciałabym robić przez najbliższe dwa lata. A prawda jest taka, że chciałabym wygrać w EuroJackpot (czy jak to tam się nazywa) i rzucić tę robotę w cholerę. O ile nie raz mówiłam to przełożonemu prosto w twarz, to na piśmie dać tego nie mogę bo "Góra" raczej nie byłaby zadowolona. A już na pewno nie pozwoliliby na wystawienie mi oceny okresowej na poziomie "powyżej oczekiwań".
Po pracy obiad. Domowej roboty rollo i napój. W środku jest mięso z nogi kurczaka, cebula, papryka, pieczarki, szpinak, ogórek, ser żółty i ketchup.
Pogoda nie pozwoliła na prace na zewnątrz, bo niestety cały dzień padało i zrobiło się potwornie zimno więc jedyne co zrobiłam, to posprzątałam łazienkę i korytarza, a wieczorem poszłam na spacer z psem.
Był więc dzień lenia, ale przez ciężki poranek czułam się przeżuta i wypluta. W łóżku byłam już około 21:00.
Plan na dziś:
- pranie
- spakować tatę
- przygotować prowiant na drogę
- pojechać do pracy w Bydgoszczy załatwić papierkologię
- zawieźć ojca do sanatorium w Ciechocinku
malutkikruk
27 marca 2025, 10:10Dobrze ze głową juz nie boli :)miłego dnia!