Więc...
Siedzę sobie sama w domu (z trójką dzieci więc właściwie nie sama) i myślę...
Myślę ciągle o tym czy kiedykolwiek osiągnę swój cel... Ta dieta jest chyba z dwudziestą w moim życiu, jak nie lepiej... I żadna nie przyniosła mi nigdy stałego efektu. Żal mi samej siebie. W życiu jestem raczej silną babką, sama robię remonty, załatwiam sprawy niemal niemożliwe do załatwieni bez największej trudności, uczę się z prędkością błyskawicy... a nie potrafię wbić sobie do swojego głupiego łba, że tak będzie lepiej, żebym schudła w końcu. Czuje się źle z tym jak wyglądam, a nie umiem nic z tym zrobić... To bardzo przykre, że mam władze niemal nad wszystkim w swoim życiu oprócz własnego wyglądu... Najgorsze są dla mnie napady na słodkie, tak naprawdę tylko tego jednego nie umiem się wyzbyć, a jak już dostaje napadu zżeram niemal całą cukiernię... Zaraz potem jest mi zwyczajnie smutno, najem się niemal pomimo własnej woli a potem użalam się nad własnym losem, jak sobie z tym poradzić...???