Sobota i po sobocie. Miałam tyle zrobić, ostatecznie rozgrzebałam jedną rzecz i teraz leży na podłodze i szczerzy na mnie kły a ja powtarzam sobie ciągle, że później, później, mam czas. Na wszystko mam czas. Akurat. :)
Dziś na tapecie cały dzień Myslovitz, raczej starszy niż teraźniejszy. Och jak to pomaga, rozdrapywać rany, taplać się w nieszczęściu swoim, oblewać się polewą depresji i doła.
Tak do mnie dotarło, że to już 7 lat minęło od ostatniej takiej akcji. Takiej akcji, czyli utraty przeze mnie czujności i zaufaniu, że nie stanie mi się krzywda. No i proszę, takie moje siedmiolatki. Wychodzi na to, że teraz przez jakieś dwa lata będę przeżuwać swoje nieszczęście a później to już jakoś będzie.
A jak czasu będę miała więcej to bajkę napiszę, "Bajka o ostatniej głupiej".
Wiem, że smęcę, że powinnam się skupić na tym w jaki sposób pozbywam się kilogramów nadprogramowych. Przyznaję się, nie pozbywam się ich w sposób aktywny. A dziś to nawet w sposób nieaktywny też nie. Słodkie zjadam aż mi niemiło. Czy to poprawia mi nastrój? Na chwilę.
Od poniedziałku praca, więc nie będę miała czasu na myślenie zbyt intensywne.
aska1277
9 stycznia 2017, 17:18W takim razie miotła w ruch i koniec ze smutkami :)
Akane_2010
7 stycznia 2017, 20:00Może jednak poszukaj innych piosenek. Nawet na siłę? Takich mniej dołujących? ;p Bierz no się z tej podłogi i zbieraj do kupy. Masz aż tyle czasu by marnować go na smutki i to w perspektywie długoletniej?
rinnelis
8 stycznia 2017, 12:14nie mam na to czasu, ale jeszcze ze dwa tygodnie się poużalam nad sobą, tak do urodzin , jaka to ja biedna nieszczęśliwa itd :) Zmieniłam listę utworów. Jest jeden, ale nie da się przy nim siedzieć w dole :)
aska1277
7 stycznia 2017, 19:54Życzę aby smutki szybko odeszły...
rinnelis
8 stycznia 2017, 12:15One nie odejdą, ja je muszę miotłą przegonić :)