Problemy z żołądkiem i przyległościami minęły. Chociaż dzisiaj w nocy nie było dobrze, bo wieczorem byłam już taka głodna, że zjadłam miskę zupy (barszcz biały z torebki, z jajkiem, ziemniakami, kiełbasą wędzoną - ja jadłam bez kiełbasy, ale przecież to wszystko przeszło do zupy) i była ona raczej za ciężka dla mojego biednego żołądka.
Ostatni dzień zwolnienia dzisiaj. Mam masakrę w szkole, nie wiem w co mam wsadzić ręce, więc... NIE ROBIĘ NIC. Będzie płacz.
Tak się zastanawiam, gdzie podziała się harda ja? Ta, która na słowo "upierdliwa" zareagowałaby krótkim (i brzydkim) s.....j (normalnie jestem kobieta spokojna i nie używająca słów brzydkich, jak się chcę wyrazić dosadnie to wtedy się pojawiają słowa takie), ta, która otrzymawszy odpowiedź: "wdupizm pełną gębą" zareagowałaby krótkim s....j? Co się ze mną stało? Kiedy zrobiłam się taka rozmemłana i bojąca się odejścia ludzi? Nie chcesz , to nie. I już. Idź sobie, nie psuj mi nastroju, skoro teraz właśnie wszystko zaczęło ci przeszkadzać.
A ja się zastanawiam, myślę (na szczęście nie piszę) i zaczynam obwiniać siebie, że to ze mną jest coś nie tak. Jasne, że nie mam najłatwiejszego charakteru i bywam przykra, ale staram się poprawić, ciężko to idzie a czasami w ogóle nie wychodzi.
Może powinnam zacząć myśleć, że nikt tu nie jest winny, tylko tak czasem jest.
Ewelina82kg
5 stycznia 2017, 18:33uspokoj się :)
Superbabeczka
5 stycznia 2017, 17:27Też mnie mają czasem za zołze ;) ale są sytuacje, w których trzeba taką być. To pewnie chwilowy spadek formy, wrócisz do siebie i znowu będziesz sobą :)