Coś mnie nienawidzi na tym świecie. I to mocno. No bo jak to może być, dopadłą mnie zaraza, bolał mnie żołądek przez kilka dni i jak już myślałam, że koniec, to dziś nadeszła @. Bez przytupów i orkiestry, ale za to z macicą gimnastyczką. Ja nie ćwiczę, to chociaż moje narządy wewnętrzne. ;)
I w sumie już wiem skąd parcie na czekoladę, której nie wolno mi było jeść i ogólny nastrój "jestem do bani" i galopująca pryszczyca. Nadal jestem do bani, ale czekolady już mi się nie chce :D Pryszcze zostały.
W nocy nie spałam, bo czytałam książkę. "Dożywocie" Marty Kisiel. W końcu na siłę odstawiłam i poszłam spać, bo nie mogłam pohamować śmiechu. Jak ktoś chce się oderwać i coś przyjemnego przeczytać to polecam - chociaż jak wiadomo, co podoba się jednemu, niekoniecznie podpasuje drugiemu :)
Podsumowując dzisiejszy dzień: nie jest mi dobrze, zasadniczo to jest mi źle. Robię rzeczy do szkoły, przynajmniej staram się robić ale gdzieś tam ciągle czekam i czekam. I nic.
strefaizy
6 stycznia 2017, 20:04odnośnie żołądka to dużo ludzi teraz choruje, chyba jakiś wirus jest :)