Po piątkowej "rozrywce" obudziłam się o 7.15. W sobotę. W moją wolną sobotę. I byłam wyspana - to mi się nigdy nie zdarzało :D njo to wstałam o 8 i zaczęłam się krzątać. Zrobiłam chleb, poszłam na zakupy. O 11 zjadłam śniadanie z dużą ilością czosnku, bo czułam się jakoś tak niewyraźnie. I w sumie mi ta sobota zleciała jakoś tak na niczym. Dzisiaj dalej nie bardzo się czułam, więc znów czosnek i cebula i herbata z malinami. Teraz wieczorem czuję się lepiej. Ale teraz mam parcie na jedzenie. Na bardzo, ale to bardzo niezdrowe jedzenie. Lepiej będzie jak pójdę spać.
A i było dzisiaj mierzenie i ważenie. Bateria zadziałała (ale już zamówiłam 10 nowych). Jeszcze 1,6kg i dobiję do celu. Tylko i aż. :) Z cm to ubyło mi w udach i w biodrach, czyli bardzo dobrze, bo uda i biodra mam duże, więc jest co gubić.