Co mnie zawsze zastanawia, gdy zaczynam walczyć ze sobą i przylepami (czyli obwieszającymi mnie dodatkowymi kilogramami), to to, że nie jestem głodna a jak sprawdzam ilość zjedzonych kalorii, to jest ich dużo mniej. Ostatnio przeczytałam tu na vitalii opinię, że jak ktoś wcześniej zjadał kaloryczne posiłki i teraz raptem planuje jeść powiedzmy 1200 kalorii, to tak być nie może. I zgadzam się z tym i nie zgadzam. Zgadzam się, że taki przeskok to szok dla organizmu i będzie się on bronił. Z drugiej jednak strony - nie wtrąbię całej wielkiej buły pszennej z masłem, kiełbasa i majonezem i co tam jeszcze lodówka ma - a taka buła to był pikuś, po bule było miejsce jeszcze na kawałek drożdżówki czy jakieś ciastko; zamiast tego zjem jakiś chleb ciemny z twarożkiem, chuda szynka, pomidorem, ogórkiem i cebulą (kocham cebulę, ożywia każdą kanapkę ;) ) i wrzucę na to liść kapusty pekińskiej, więc wychodzi zdrowiej a jestem najedzona. Do tego, na razie, nie dopuszczam do ssania w żołądku - bo jak już się nauczyłam - gdy mnie ssie to ja atakuję lodówkę i pochłaniam. Dlatego może moje posiłki są częściej niż powinny, ale myślę o tym co jem.
Nadal jestem jak dziecko we mgle, nie wiem, czy to co jem jest odpowiednie, ale staram się, by moje posiłki miały wszystko.
Czekam też aż mi rozpatrzą reklamację wkładu do filtra, bo bez tego, to zbankrutuję przez wodę. :)
katja07
16 stycznia 2015, 21:44Szkoda błądzić w tej mgle polecam wybrać się do dietetyka,naprawdę warto. Życzę powodzenia!
Tigii
14 stycznia 2015, 20:53Ja jeszcze nie do końca wiem co i kiedy powinno się jeść ale po mału się uczę :) Pozdrawiam i trzymam kciuki