Co dziś zjadłam:
- śniadanie - sałatka z serka wiejskiego z pomidorem, ogórkiem, kapusta pekińską, cebulą, koperkiem i pół bułki orkiszowej ze słonecznikiem
- II śniadanie - kromka chleba fitness z serkiem almette ziołowym
- obiad - barszcz czerwony z uszkami, quinoa z sosem (ananas, kukurydza, pierś z kurczaka, fasola, papryka i keczup)
- podwieczorek - jogurt naturalny z jagodami i miodem
- kolacja - kanapki z serkiem i szynka i ogórkiem/pomidorem
I piłam. Herbatę i wodę. Głównie wodę.
I mam nadzieję, że nie będę tak piekielnie głodna jak wczoraj - o 23 tak mnie ssało, ze musiałam zjeść kanapkę (od obiadu o 17 nie jadłam, bo najpierw nie byłam głodna a później stwierdziłam, że już za późno a potem nie dało rady spać :D )
I się zważyłam rano. Boże... jest gorzej niż myślałam. Muszę się pomierzyć i oswoić się z myślą, że potrafię się tylko oszukiwać i wmawiam sobie, że wcale nie jest tak źle. No źle nie jest - jest tragicznie.