codziennie jest mnie mniej, po troszeczku ale tendencja spadkowa zachowana... martwię się, że znowu zawale i wrócę do punktu wyjścia, jak to zazwyczaj bywało, do '7' z przodu już niewiele brakuje, już nie mogę doczekać się, kiedy ją zobaczę,obym ją utrzymała na stałe.
Dzisiaj idę na urodziny siostrzenicy, będzie spotkanie na słodko, czyli ciasta, ciasteczka, tort itd. itp. przyznam że wcale się nie martwię, bo zjem jeden kawałek do kawki i będzie ok, martwię się wizją przyszłości, że jak nie tym razem to następnym nawalę, a przede mną za dwa tygodnie chrzciny mojego maleństwa, wesele szwagra, no i od początku października zaczyna się w rodzinie maraton imprez imieninowych i urodzinowych, dosłownie co tydzień... i jeszcze mój powrót do pracy - stres jest czy to się wszystko poukłada, tzn. opieka teściowej nad moim maleństwem, wesele szwagra i wprowadzenie się do teściów nowej zaciążonej synowej...
najważniejsze to przyjąć zasadę małych kroków, myśleć o dniu dzisiejszym, żeby było ok, a jutro będę martwiła się o kolejny dzień...
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
ada2304
25 sierpnia 2013, 11:41dokładnie małymi kroczkami do celu :) ja jestem strasznym łakomczuchem i zawsze jak mam ochote na coś słodkiego powtarzam sobie : 'ciastko to chwila przyjemności w ustach a całe zycie w biodrach' :) Miłej niedzieli ;)
MartynaUrbanska
25 sierpnia 2013, 11:25Trzymaj się !!!