W sobotę dieta była taka sobie, do przewidzenia, bo ciężko mi utrzymać post jak mam jedzenie na każdym kroku. Niby zakładałam, że post tylko w tygodniu, ale i tak chciałabym też pościć w weekendy.
W sobotę mogło być lepiej ale i gorzej - nie miałam w domu słodyczy i chipsów, więc się nie objadłam nimi. Nie wypiłam też alko. Zjadłam sushi (450kcal), paczkę precelków "obwarzanków" z Lajkonika (400kcal), 2 tosty z pieczarkami i serem (400kcal?) i kanapki z serem, cebulą i pomidorem (400-500kcal?).
Trochę zdemotywowało mnie to, że nagły spadek na 82.65kg to musiała być jakaś chwilowa anomalia i po weekendzie zaraz wróciło do 83.75! Później niby spadało a po sobocie znów jest ekstra 😭
Na plus czuję po rękawach jednej z koszulek, że już mnie nie ciśnie.
Kupiłam w sobotę matę do jogi i paski rozciągające.
Skończyłam też jeden obraz po numerach, może wrzucę jak polakieruję, bo już wyniosłam do garażu, by się suszył.
natalie.ewelina
1 czerwca 2025, 09:56Mniam takie kanapki...rob dalej swoje a waga w koncu sie podda...dobrej niedzieli ☘️
red_velvet
1 czerwca 2025, 11:37Dziękuję 💚