No to skończyła się sielanka... i z tego co patrzę wokół to dopada nie tylko mnie. Już od kilku miesięcy bywało gorzej czy lepiej, ale ostatnio to przekracza wszelkie pojęcie.
Czy faceci nie mogą być normalni? Czy my od nich za dużo wymagamy? Mnie się do tej pory wydawało, że nie byłam typem zaborczej baby typu "o której wrócisz, z kim idziesz", czyżby się to teraz na mnie mściło?
Teraz to już w ogóle czuję się jak mebel "komoda przydatna jest, ale przecież tu stoi i stoi i nigdzie mi nie ucieknie, a ja sobie pożyję".
5 pierwszych lat było super, potem jakieś tam zgrzyty, ale zawsze kończyło się happy endem. Teraz mam ochotę go po prostu spakować. Czuję się jak piąte koło u wozu, a on przeżywa drugą młodość. Ma nowych znajomych, chowa przede mną fb, mówi półsłówkami przez telefon, przez cały czas w liczbie pojedynczej - ja zrobiłem, ja byłem, ja zjadłem... nieważne że robiliśmy coś razem, on przed kolegami i koleżankami zachowuje się jak singiel. Robi wszystko bym ich nie poznała, czasami czuję się jak jego wstydliwy sekret, którym nie należy się chwalić nowej "ekipie". Kupił sobie ostatnio gitarę bo stwierdził, że będzie uczył się grać, ćwiczy, spędza średnio po 18 godzin po za domem, bo po pracy MUSI iść pogadać z kumplem, bo on taki biedny, samotny i nieszczęśliwy. A ja widuję go głównie jak śpi.
Powiecie zdradza mnie, nie..... to nie to.... to jakieś zmęczenie materiału, rutyna... próbuję robić dobrą minę do złej gry, ale zaczynam popadać w paranoję, jestem zazdrosna o każdego sms-a, telefon, znajomych... czuję się odtrącona i zdegradowana do roli lodówki, pralki czy kuchenki. Prawie nie sypiam, prawie nie jem (to akurat dobrze, bo już odczuwam skutki).
Próbowałam o tym z nim rozmawiać, ale to się kończy awanturą z jego strony - że przesadzam, że się czepiam i dlatego nie chce mnie nigdzie brać. Tylko, że jak jestem miła, uśmiechnięta jakoś nie czuję różnicy i chęci integracji.
Co ja mam kurna zrobić? Do niego nie dociera, że mimo że jestem z nim jestem samotna i zamiast faceta w domu mam lokatora.
Dziewczyny, czy to początek końca? Jak to ogarnąć żeby było jak dawniej? Da się w ogóle?
fitnessmania
30 marca 2017, 14:26A mi się udało zrzucić 6kg, było ciężko, ale udało się, jest coś co może i tobie pomóc, wpisz sobie w google - co na problemy z nadwagą xxally radzi
Kapitalna
4 stycznia 2015, 21:41Rzuć dziada, bo złapiesz doła. A on jak widać miksuje się z tego związku. Tak myślę:)
Sunniva89
7 września 2014, 23:24skoro sie Ciebie wstydzi to rozwiązanie jest jedno..... zostawiasz go !
STORCZYK79
6 września 2014, 21:58Nie wiem co ci napisać ja nie wyobrażam sobie żeby u mnie tak było w domu .Myślę że szybko z nim musisz pogadać szczerze wtedy może się wszystko wyjaśni nawet gdyby to miało zaboleć to przynajmniej będziesz wiedziała na czym stoisz.
domino71
6 września 2014, 19:26To zacznij też żyć obok, czy on robi coś w domu, coś dla was? Bo rozumiem że to ty pierzesz , sprzątasz, gotujesz, dbasz o dom itd. To teraz pierz i prasuj swoje, gotuj cos pod swoje potrzeby itd,. Razem ale osobno. I tak jak napisały koleżanki, skup się na sobie. idź do klubu fitness, 3 x w tygodniu. Może odśwież jakies swoje hobby, odnów kontakty z przyjaciółka. A ponadto nie czepiaj się, bądź pogodna. Nie rób tego w odwecie tylko dostosuj się do jego zachowania,dla siebie.
zlazona
6 września 2014, 12:48Zrób to o czym myślisz... czyli Go wyrzuć i zacznij myśleć tylko o sobie i synu. Jeśli przejrzy na oczy i zacznie się starać to dobrze.. a jeśli nie to tym bardziej dobrze... będziesz miała tą przewagę emocjonalną że to TY się Go pozbyłaś... a jeszcze Ci powiem sprawdź telefon, smsy, zdjęcia oraz kontakty. Podejrzane kontakty prześwietl w internecie Tzn wystarczy wpisać nr tel. na prawdę wiele się można dowiedzieć. Sprawdź również kopie robocze. Zrób zdjęcia telefonu jeśli coś znajdziesz. Wszystko to na wypadek rozwodu. To że nie jesteśmy idealne i nie wyglądamy jak modelki nie oznacza że ktoś ma prawo nas w ten sposób traktować. Niestety wiem co czujesz...
lukrecja1000
5 września 2014, 15:27Pozwole sobie powiedziec slowko mimo,ze sie nie znamy...samotnosc jest czescia naszego zycia.Mowisz ,ze masz w domu lokatora a nie faceta.Zatem mozna sie domyslac,ze faktycznie cos sie dzieje i on gra na dwa fronty.Nie choc w nerwach i domyslach od okna do drzwi i nie patrz na zegarek a poprostu wez sie za siebie!..Cwicz -bedziesz chudla i rozladowywala stres.Przyjmij zasade co ma byc to bedzie.Poprostu teraz zajmij sie soba.Niech on widzi ,ze nie jest calym Twoim swiatem.Facetom czesto odbija latem gdy mlodsze kolezanki w pracy prowokuja swoim sposobem bycia czy ubrania.Moze on tylko ma fantazje a moze faktycznie cos sie dzieje? Zanim czas pokaze TY poprostu skup sie na sobie.Bo im bardziej teraz bedziesz chciala by bylo jak dawniej tym bardziej bedziesz cierpiec.Moj pierwszy maz mial romans z sasiadka ,prawie tuz kolo mojego nosa.Jesli cos sie rozleci nie warto tego naprawiac...dzis jestem szczesliwa z moim wspanialym kochanym mezem nr 2:))) Pozdrawiam ze slonecznej Szwajcarii
malinkapoziomka
5 września 2014, 14:55ciężka sprawa, bo naprawde wygląda jakby się Ciebie wstydził. Może też zacznij ze swoimi znajomymi wychodzić, to może się zainteresuje gdzie Ty znikasz. pzdr!