Pyniowa
kobieta, 47 lat
Warszawa
Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Za weekendowe menu powinien mnie ktoś zabić!
2 października 2011
Nie miałam kompletnie czasu na pisanie podczas tego weekendu więc dziś hurtem obrobię całe menu.
W piątek miałam konferencję w firmie w której pracuję. Cały dzień byłam na nogach, ale jadłam jak król .
Na śniadanie zjadłam 6 mini kanapeczek z grahamki (średnica 5 cm) z wędzonym łososiem, kaparami i oliwką. Do tego wypiłam morze kawy, bo musiałam wstać o 5:00 i ledwo żyłam.
Na lunch zjadłam rybę w sosie śmietanowym, kilka kopytek szpinakowych, warzywa gotowane na parze, sporo sałatki capresse i 2 kieliszki czerwonego wina.
Na "przekąskę" koło 16:00 wprowadzili do sali pieczonego prosiaka. Kurde, staram się nie jeść wieprzowiny, ale on tak pachniał. Wzięłam więc plaster schabu z dwoma surówkami z kapusty - czerwonej i białej.
Dzięki Bogu na bankiecie już nie zostałam, ale za to w domu dorwałam się do chlebka z prażonego ryżu i koło 20:00 zjadłam 3 plastry z polędwicą i papryką.
W sobotę przyjechał po mnie mój man. Mieliśmy zrobić sobie wycieczkę po jego okolicach. Rano zrobiłam mu śniadanie, ja jednak po piątkowych szaleństwach zjadłam tylko 3 kromki chleba z prażonego ryżu z szynką i pomidorem.
Na trasie katowickiej były takie korki, że postanowiliśmy zajechać na Statoil. Moje kochanie chciało mi kupić muffina podwójnie czekoladowego i kawę................ hahaha okazało się, że przez remont drogi nie mieli wody więc nie było i tego i tego !
Zanim dojechaliśmy na miejsce zaliczyliśmy jednak piekarnię i zjadłam bułeczkę poznańską.
Później parę godzin kręciliśmy się po lesie nad wodą. Trochę pieszo, trochę samochodem...ale w ruchu... hihi...
Koło 17:00 trafiliśmy do restauracji - głodni i zmęczeni. Zamówiłam sobie sałatkę z kurczakiem w curry, ananasem i różnymi warzywami - głównie była w niej sałata, pomidor i ogórek. Generalnie light option , a do tego pierś z kurczaka z grilla. Obiad byłby całkiem niskokaloryczny gdyby nie placuszek drożdżowy pieczony do sałatki i 2 drinki - Sex on the beatch . Moje kochanie prowadziło więc powiedział, żebym chociaż ja zaszalała. Drinki wydawały się słabe, ale jednak kopa dały :))))))).
Wieczorkiem mieliśmy wypić jeszcze wino, ale wyślizgnęło się Miśkowi przed samym domem. Ech.......... ale marnotrawstwo. Okazało się, że prócz wina moje kochanie kupiło Tiramisu, no i niestety kawałek pochłonęłam .
Rano, kiedy nie było nikogo w domu wpakowałam się na wagę i okazało się, że ważę 122,6 kg..... hmmmyyyy, inna waga i wydaje mi się to nie możliwe. Mam @, jadłam przez ostatnie 2 dni dość obficie i w tydzień miało mi spaść kolejne 1,2 kg....
No nic.... jutro to sprawdzę na swojej wadze.
Później zjadłam śniadanie - sałatkę z kurczaka, ryżu, kukurydzy, groszku, papryki, ogórków, cebuli z odrobiną majonezu. Do tego moje kochanie zrobiło mi kawę i dało kawałek Tiramisu.
Później nie jadłam nic aż do 19:00 - nie było kiedy, kiedy to zjadłam 3 kanapki i szynką i pomidorem.
Generalnie weekendowe pomieszanie z poplątaniem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale już jestem w domu i wracam do normalności................
Epi8989
4 października 2011, 17:16Witaj Sama noszę rozmiar 46- 48 i powiem Ci,że w tesco w F&F można kupić bardzo ładne rzeczy w wiekszych rozmiarach także to może zobacz tam ;) Ps. Sama tam często kupuję ;) pozdrawiam.
duszka189
3 października 2011, 19:34no rzeczywiście ostatnie dni były syte w większą ilośc jedzenia, troszkę nie ładnie:(((((
damrade1
3 października 2011, 11:06Pomieszanie z poplątaniem ale fajnie że waga nie pokazała do góry a nawet w dół, aż zazdroszczę Ci tego pomieszania:) sama bym tak poszalała tęsknię za takim zamętem i "odprawami" w pracy:)
asiulenka1980
3 października 2011, 09:18W sumie jak by to wszystko zsumować tych kalorii za dużo wcale nie było! A i ruch i spacerek, a nie siedzenie w biurze nie było tak źle!