Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zaległości
26 kwietnia 2010
no wiec tak.. wiedziałam ze weekend zurzy cale te moje piekne plany o odchudzaniu. i jeszcze dolegliwosci kobite. szlag mnie trafia na sama mysl... Czy piwo to az taki wielki grzech? no ale chyba wszystkich przyjemnosci nie mozna ograniczyc, bo wtedy bede nieszczesliwa. no ale to ze waga stoi tez nie sprawai mi radosci. tak wiec zjadłam nawet 2 kawałki ciasta ale w zamian innych posiłkow, raz kawałek strucli no a raz to "jabecznik" babci jadzi. nie dalam sie skusic za to na inne pysznosci an ktore mialm ogromna chec. Na imprezie wypiłam puszke coli, bo soków z woda pic płaconych jak za litr soku w sklepie kupowac nie bede. Co tam wiecej... w sumie yo nic.. jade na zakupy zaraz po pracy.. make kukurydziana kupie, mam zamair zrobic tortille z warzywami:) zastanawiam sie czy w ogole moje odchudzanie ma jakis sens.. bo ja jem malo do 1000kcl ale nie wiem czy to co jem jest dobre. Moze tzrezba bedzie zastanowic nad jakas konkretna dieta, tylko ja nie wiem czy ja sie nie udzusze w tym ramowym planie jedzenia, nie lubie przestrzegac reguł, iwec chyba taki sposob jest lepszy mimo ze pewni mniej efektywny. sama nie wiem.... Mysle o wyjezdzie do szymbarka na majowke z byłym. i znajomymi (nadal wspolnymi) ale moze nie warto wracac do tego co bylo... no to szybciutko zbieram sie na zakupy! kissy;)