Nie mam apetytu. Nie mam sił w sobie, depresja daje o sobie znać.
Zmuszam się do zrobienia obiadu dla męża, dla niego wygrzebuję z siebie energię do egzystencji i prostych prac w domu. Za dwie godziny wróci luby z pracy, do tego czasu zrobię obiad, wezmę prysznic i założę maskę. Nie chcę, aby widział, że mam nawrót, nie chcę sprawiać przykrości i tak sam je ma. To jest trudne, bo wiem, że powinnam wrócić do lekarza. Najpierw nastawię się psychicznie do przyznania się mężowi.
Nawet nie wiem, co dziś jadłam. Z trzech brzoskwiń zrobiłam szejka na obiad. Rano zjadłam gotowanego kurczaka i oczywiście słabą kawę z mlekiem.
ja35
3 października 2020, 20:24Doskonale Cię rozumiem, mam podobnie. Będę obserwować Twoje poczynania, może mnie zmotywujesz .
Psikuska1986
16 września 2020, 22:07Rozmowa z mężem i przyznanie się to już pewien etap pozbycia się jednego balastu...czas działać trzymam kciuki aby powróciły piękne dni ❤
niunius100
16 września 2020, 17:11Od dawna masz diagnozę?mam to samo.Życze poprawy zdrowia
PurpurowyKruk
16 września 2020, 17:19Od dawna, choć jako nastolatka korzystałam jedynie z porad psychologa aż do poprzedniego roku, gdy się odważyłam iść do lekarza, a nie tułać się od jednego do drugiego psychologa. Doradzano mi iść wcześniej do psychiatry, ale ten krok był za trudny.