14 grudnia na świat przyszedł mój mały pasożytek. Moim zdaniem to najsłodszy pasożytek na świecie. Choć przyznaję, że nie jestem absolutnie obiektywna :)
W ciąży przytyłam 11 kg od wagi sprzed diety. Bo tych sukcesów nie liczę, jako że wróciłam ekspresowo do wagi sprzed diety. Przed porodem ważyłam 79 kg. Dzisiaj (6 tygodni po porodzie) waga pokazała 68,7. Cieszę się, bo chciałam do końca stycznia zjechać poniżej 70 i się udało :) Teraz walczę dalej. Do końca roku chciałabym zobaczyć na wadze 55 i potem już to utrzymywać albo zjechać do 50, jeśli się uda. Jeśli nie, to już tragedii nie będzie. Byle była na stałe 5 z przodu :)
Wróciłam do aplikacji liczącej kalorie. To dla mnie mega wygodne, bo liczę je w telefonie, bez konieczności ważenia każdego artykułu. Niektórych nawet nie trzeba wpisywać, tylko wystarczy zeskanować kod kreskowy :)
Trzymajcie więc kciuki, bo nie jest łatwo jak się karmi piersią. Nie mogę na razie ćwiczyć, więc spaceruję. Nie mogę się typowo odchudzać, więc jem ciut mniej i ograniczyłam słodycze prawie do zera. Teraz będę walczyć z cukrem, bo słodzę za dużo. Dam radę!!!!