I znowu waga pokazała dzisiaj ciut więcej. Nie dobiłam na szczęście do 70 kg, ale 69 mnie nie satysfakcjonuje. Było już mniej. Muszę się jakoś odbić od tego dna i wystartować ku lepszej sylwetce. Niby jest ciut mniej w talii i łydce, ale w udach więcej, więc sukcesu nie ma. Nie jestem z siebie zadowolona w tym tygodniu. Nie liczyłam kalorii, podjadałam. Stres.
I bardzo mnie boli, że nie mam wsparcia w mężu. Niestety, ciągle mnie krytykuje i się czepia. Przez to jestem cały czas spięta :( Ciężko mi ostatnio. Gdyby łzy dużo ważyły, to by waga spadała......