Jest coraz lepiej. Wreszcie się zmobilizowałam. Nie twierdzę, że jest łatwo, ale jestem z siebie dumna. Pisałam już o tym, że chcę ćwiczyć codziennie. Ale to nie wszystko. Postanowiłam sobie, że nie będę odkładać na później tego, co mam do zrobienia. I dotyczy to wszystkich sfer mojego życia. Oprócz tego mam jeszcze jedno postanowienie- nie mogę iść spać, póki nie zrobię trzech rzeczy:
- nie umyję się (zdarzało mi się często zasypiać bez mycia i myć się dopiero rano, a to mi jakoś skraca dzień)
- nie zmyję naczyń (nie lubię rano zastawać pełnego zlewu, a często tak robiłam)
- nie poćwiczę- tego tłumaczyć nie muszę
No i poniedziałek minął bezboleśnie. Dzieci poszły szybko spać, ja miałam czas dla siebie.
Ale wczoraj poszło gorzej- maluchy zasnęły późno, a razem z młodym ja. Obudziłam się po 23, z piersią na wierzchu (karmiłam małego na leżąco) . Mimo to kopnęłam się w tyłek, zrobiłam rundkę na rowerku, ok. 90 brzuszków, zmyłam naczynia, umyłam się i bardzo zadowolona z siebie poszłam spać A rano czekała mnie nagroda- waga pokazała mi 65,1 Patrząc na moją linijkę to żaden sukces, ale jeszcze dwa tygodnie temu waga elektroniczna pokazywało mi 67.
Postanowiłam też nie czekać jednak z wynikami nowej wagi do 50 kg, tylko od razu się na nią przestawiam. Tzn nie zmieniam ustawienia linijki, póki elektroniczna nie pokaże mi 62 kg. Bo na starej już się nawet nie ważę. Po co, skoro zaniża mi wagę i jest niedokładna?
Hula hop nadal nie opanowane No, ale pracuję nad tym. Może w końcu się uda.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.