Każda z nas była kiedyś początkująca. Ciężko mi policzyć, choć z matematyki jestem całkiem niezła, ile razy ja zaczynałam. Dużo, dużo za dużo było tych początków. Z końcami będzie łatwiej, bo nie było żadnego. No, może jeden. Pierwszy rok studiów skończyłam prawie 10kg lżejsza, ale to chyba raczej stres spowodowany studiami i nowym miejscem zamieszkania. Później, cóż... szybko okazało się, że tak łatwo mnie z tych studiów nie wyrzucą, a miasto stało się moim nowym domem. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Może kiedyś, w innym wpisie, opowiem Wam jak to się stało, że znów ważę ile ważyłam. Ile głupich diet za mną od czasu gimnazjum, ile trudnych momentów, ile kompleksów - wiem tylko ja. Bardzo przeżyłam ten powrót do dawnej wagi i cały rok walczyłam, by było mniej... Nie było. Co tu dużo mówić, widocznie źle to robiłam :P. Czułam się jednak ze sobą bardzo żle, moja samoocena znowu podryfowała w dół.
Niedawno zaczęłam trzeci rok studiów.I jakby to ująć - w końcu się ogarnęłam! I to wcale nie pod względem diety, treningów, bo z tym było kiepsko. W końcu stwierdziłam, że nie chcę żyć w poczuciu, że jestem kimś gorszym. Grubsza, głupsza, brzydsza, gorzej się ubierająca... No chodząca katastrofa! Po prostu... zaczęłam się czuć dobrze z sobą samą. Taką jaką jestem :). Z radością spijałam każdy komplement z ust znajomych. Z czasem pojawiły się spojrzenia pewnego wysokiego bruneta, które jeszcze bardziej łechtały moje ego. Trochę nawet unosiłam się nad ziemią - wow, w końcu dobrze we własnym ciele!
Cóż, kiedyś trzeba otrzeźwieć. Euforia minęła, brunet już nie zerka, a ja powoli zaczynałam wmawiać sobie własną beznadzieję. Ostatnimi czasy doszłam do paru wniosków, nieco może smutnych, a raczej realnych. Jestem za wysoka, ale z tym nic nie zrobię (odkrycie roku, nie?). Mam brzydką twarz. Z tym też nie wiele da się zrobić. Jestem za gruba. Mam kiepski charakter i jestem strasznie zamknięta w sobie, z niską samooceną. Boję się wychodzić ze strefy komfortu i robić nowe rzeczy. No dobra, taka urosłam, twarz mam, jaką mam, ale reszta? Hej, żyje się raz! Wiem jaką osobą chciałabym być, jaką na pewno nie, a jaką jestem - chyba gdzieś po środku. Kiedy jak nie teraz? Chyba nigdy. Więc powoli, krok po kroku, zmieniam swoje życie. Z nowym kontem na vitalii, znowu jestem początkująca. Mimo tak wielu poprzednich doświadczeń, zaczynam od nowa i CHCĘ być początkująca. Chcę odnaleźć siebie, swoją najlepszą wersję.
Co już zrobiłam?
+ podcięłam zniszczone końcówki, postawiłam na intensywną pielęgnację włosów,
+ sukcesywnie spodnie zamieniam na spódnice i sukienki,
+ ubieram się tak, jak chciałabym wyglądać,
Co chcę zrobić?
- mieć szczupłą sylwetkę,
- udać się na jakiś kurs makijażu i zacząć malować się bardziej profesjonalnie,
- udać się do brafitterki,
- popracować nad charakterem i otwartością - ten punkt na pewno kiedyś rozwinę!
Wpis miał być krótki i na temat, bo naprawdę na każdą z poruszonych kwestii, mogłabym pisać eseje, a wyszło bardzo długo. Jeśli dotarłeś aż do tego momentu, dzięki! Jeśli zechcesz do mnie czasem zajrzeć, szepnąć bardziej lub mniej miłe słowo, poczytać, wesprzeć, zapraszam! Chcę bardziej otworzyć się na ludzi nie tylko w realu, ale tez w internecie. Postaram się pisać na bieżąco, rozwijać pewne myśli, tematy, chwalić się postępami i porażkami, może jakieś zdjęcia :).
Pozdrawiam serdecznie!
Zaczynamy!