Moje życie kręci się teraz wokół odchudzania. Zaczyna mi cokolwiek odbijać. Ważę się dwa razy dziennie, rano przed wyjściem i po przyjściu z pracy. Zrobiłam tak też i dzisiaj. Tylko, że nie pamiętam ile rano ważyłam. Jednak jestem pewna, że na pewno mniej niż 73,8 kg które waga wskazała po południu. Wychodzi na to, że waga od wczoraj spadła mi o 0,10 kg. Czy to jest już zastój czy waga nie wskazuje mniej bo się dziś w ogóle nie wypróżniałam? Mam nadzieję, że to drugie. Cały czas myślę o jedzeniu, chudnięciu. Oglądam swoją sylwetkę w lustrze i głupia myślę, że z dnia na dzień zobaczę super extra spektakularne zmiany. Ale trzeba się puknąć w tą pustą główkę trochę.... tyłam całe życie i nie zrzucę tego z dnia na dzień.
W ogóle jakaś przygnębiona jestem. Obudziłam się dziś w świetnym humorze, do południa tryskałam radością a teraz siedzę i jakoś nie jest mi za wesoło. Chciałabym zjeść coś słodkiego. Mama przyniosła wielki kawał tortu i już miałam nóż w dłoni, już miałam sobie porcję odkroić ale zrezygnowałam. Schowałam ciasto z powrotem do opakowania. Ale nadal o nim myślę
Dziś przez cały dzień do 16.30 podjadałam podwójną pierś z kurczaka gotowaną
później: 2 parówki drobiowe
1 jajko gotowane na twardo
i nadal jestem głodna. Mam w zanadrzu jeszcze jogurt naturalny. Może zjem go z kakao i słodzikiem to będę miała namiastkę słodkości.
A w nocy nie mogłam spać. Później już w półśnie stwierdziłam, że jak coś zjem to od razu zasnę i poszłam do lodówki po ciasto, ale skręciłam w kierunku stołu i ugryzłam kawałek kurczaka. Nie jadłam ciasta. Jestem dzielna, ale ile jeszcze wytrzymam.
Buuuu.... czy odchudzanie musi być tak trudne?
princesa116
31 grudnia 2009, 07:34będzie dobrze :)