Nie było cudu, żeby w jakikolwiek sposób unikać pyszności dzisiejszego dnia. Tzn mogłam się zaszyć w jakiejś jaskini i przywalić wejście jakimś wielkim głazem, ale gdzie w tym sens, gdzie logika. Dziś wszyscy naokoło mają imieniny. W ciągu dnia zaliczyłam 3 imprezy. Za każdym razem były cukierki, których nie jadłam, ale wzięłam na wynos i zbunkrowałam w torebce. No, ale jak sadzali mnie przy stole i stawiali talerzyk z nałożonym ciastkiem to nijak było odmówić. Zresztą już dawno jadłam ciasto jakiekolwiek więc jakiś specjalnych wyrzutów sumienia nie mam. No, ale fakt że dzisiejszy dzień był dietetycznie najgorszym dniem od kilku tygodni. Na śniadanie zjadłam drożdżówkę, później 3 kawałki ciasta, 2 mandarynki. Na obiad jajecznicę z 3 jaj i 2 kromki chleba. Na kolację zapiekankę z rybą i warzywami. Przed chwilą ugryzłam kilka razy pizzę i chyba zabiorę się za klementynki, które wołają mnie z kuchni. Jakoś nie chce mi się dziś nie jeść kolacji. Nic mi się nie chce. Nie chce mi się iść spać, nie chce mi się poczytać książki, ani pooglądać tv. W sumie to nawet nie chce mi się ruszyć tyłka sprzed tego komputera. Leń totalny mnie cały dzień trzyma.
Chyba od jutra przechodzę na protal znowu. Obiecywałam już to sobie od kilku dni, ale jakoś nie mogłam się na tym skupić. Tylko co, pobędę na diecie przez weekend plus poniedziałek i wtorek, w środę zaliczę służbową wigilię (jedzenie+alkohol) a później przyszaleję w święta. Czy jest w tym w ogóle sens? No, ale by mi jakieś 2-3 kg poleciały przez te dni. Może bym ich nie nadrobiła przez święta.
Niezbyt dobrze się teraz czuję. Widzę, że znowu brzuch mi zaczyna wyłazić więc muszę się pilnować. Lepiej było jak wszystko się ładnie, że tak powiem upłaskowiało. Teraz znowu wystaje. Ble....
TosiaNaDiecie
19 grudnia 2009, 10:21fakt faktem przesadziłaś moja droga ale czas wziąć się w garść :)