Nie wytrzymałam jednak do jutra i już dziś się zważyłam. Wyniki trochę mizerne, bo przez 4 dni schudłam tylko 1,3 kg . Zazwyczaj w ciągu 5 dni fazy uderzeniowej leciało mi jakieś 3 kg. No, ale zważę się jutro rano. W końcu dziś jeszcze jestem w I fazie więc szansa na cudowne schudnięcie jeszcze jest (tonący brzytwy się chwyta?). Mała ale zawsze. No i dziś w końcu byłam w ubikacji więc liczę na to, że jeszcze cokolwiek poleci w dół.
Dzień nawet może być. Nawet nie czuję się już taka zmęczona. Pewnie dlatego, że już weekend i jutro będę spała do oporu.
Tylko czarne myśli mnie nachodzą. Wiecie dlaczego? Dlatego, że odkryłam że w czwartek jest tłusty czwartek, a ja kocham pączki, faworki i całe to niezdrowe żarcie. Od poniedziałku mam być na south beach czyli przez dwa tygodnie definitywnie nie powinnam jeść takich różnych dziwnych rzeczy. Jak ja się powstrzymam, gdy wszyscy naokoło będą się zajadali pączkami i każdy będzie mnie nimi częstował? Chwila wielkiej próby będzie. A może warto będzie z uniesioną głową wyjść z tej próby. Właśnie! Więc postanowione: nie złamię się i nie zjem ani jednego pączka. Bo jak zjem jednego to zjem i 10. O!
Dziś pochłonęłam:
- śniadanie: omlet z 3 jaj, 2 korniszony
- w pracy: 2 duże jogurty naturalne
- obiad: 3 kotlety z mięsa mielonego z indyka (ok 30 dag), sosem czosnkowym i korniszonem
- kubek mleka 0%
- kolacja: wielka niewiadoma, jeszcze kotlety czuję w żołądku.
Ćwiczenia: 20 brzuszków. Dziadostwo, że tak powiem.
BedeSzczuplaa
5 lutego 2010, 22:50dobrze mówisz, musimy być dzielne w ten dzień chociaż to może okazać się trudne :/ niech inni się objadają a my w tym czasie chudnijmy :)
zalamanaa
5 lutego 2010, 19:15Oj ty o wiele wcześniej ta 6 na wadze zobaczysz niż ja :) W tym tyg nie wiem czemu nic mi nie leci.. Trzymam kciuki żebyś się nie złamała :)